Państwo Czarneccy byli najlepsi już trzy lata temu. Rok później plan zrealizowali w połowie, bo choć Lidia była pierwsza wśród pań, to Rafał musiał pogodzić się z wyższością Kenijczyka Evansa Kipngeticha Tanuia. Liczba zwycięstw w domu się jednak zgadza. Pan Czarnecki wcześniej wygrał bowiem Koral Maraton w 2016 roku, więc oboje mają dziś po trzy zwycięstwa.
Uczestnicy rywalizacji ruszyli na trasę w chłodzie górskiego poranka, ale kiedy dobiegali do mety, słońce stwarzało już wakacyjny klimat.
– Nikt w stawce nie narzucił mocnego tempa, więc ja też go nie forsowałem, bo celem było zwycięstwo, a nie dobry czas. Początkowo było dość chłodno. Nie wiedziałem, z kim przyjdzie mi rywalizować ani czego się spodziewać. Urwałem się rywalom w połowie dystansu, a później powiększałem przewagę. Nie przyspieszałem, wystarczyło trzymać tempo - opowiada Rafał Czarnecki.
Kolejny rywal dobiegł do mety, kiedy on stał już przed kamerą i szykował się do wywiadu. Dużą przewagę nad przeciwniczkami od początku miała także jego żona.
Rafał Czarnecki (2:42.43) wyprzedził Wojciecha Lizaka (2:50.54) i Mariusza Szkaradka (2:57.48), a Lidia (3:12.44) wygrała z Elżbietą Sułkowską (3:50.50) oraz Magdaleną Patrońską (4:00.29). To pokazuje, że wielkich emocji w walce o pierwsze miejsca nie było. Zwycięzcy zapracowali nie tylko na medale, ale i na nagrody finansowe. Organizatorzy za wygraną wypłacili najlepszym po 2 tysiące złotych.