Czwartkowa rywalizacja ze wspinaczką pod Gamoniteiro była wyzwaniem tylko dla orłów, bo kolarze na 162-kilometrowej trasie pokonali blisko 5 tys. m przewyższenia. To wysiłek skrajny, nawet najlepszym na takich etapach - zwanych królewskimi - ostatnią prostą zdarza się pokonać zygzakiem. Tym razem pierwszy metę minął Lopez, co zbliżyło go do największego sukcesu w karierze.
Kolumbijczyk umocnił się na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej Vuelta a Espana, a przecież na podium trzytygodniowego wyścigu jeszcze nigdy nie stał. Metę za jego plecami minęli Roglić, Hiszpan Enric Mas (Movistar) i Kolumbijczyk Egan Bernal (Ineos Grenadiers).