Polacy rano opuścili Innsbruck i przenieśli się do St. Johann, osiem kilometrów od Bischofshofen, gdzie zamieszkali w eleganckim hotelu Alpenland. To był dzień bez skoków, ale nie bez treningu.
Łukasz Kruczek liczy, że ostatni konkurs na skoczni Paula Ausserleitnera będzie najlepszy dla jego zawodników. – Początek w Oberstdorfie był znacznie poniżej oczekiwań, ale później było już lepiej. Teraz przydałby się mocny akcent na pożegnanie – mówi Kruczek. Uważa też, że cały turniej powinien wygrać Austriak.
Tylko który, Kofler czy Schlierenzauer? Kruczek stawia na tego drugiego, choć przewaga Koflera jest znaczna i wynosi 14,6 pkt. Jego zdaniem na tej specyficznej skoczni właśnie Schlierenzauera stać na wielkie rzeczy. – Gregor jest w stanie odrobić taką stratę – argumentuje z przekonaniem Kruczek, a popiera go Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, który dołączył do naszej ekipy w Innsbrucku.
Trener polskich skoczków pytany o przyczyny dominacji Austriaków, którzy na razie zajmują wszystkie miejsca na podium w klasyfikacji generalnej (Kofler przed Schlierenzauerem i Wolfgangiem Loitzlem) wskazuje na kombinezony. A konkretnie na sposób, w jaki Austriacy obeszli bardzo rygorystyczne przepisy dotyczące strojów skoczków.
Od razu jednak zastrzega: ich kombinezony mamy na celowniku, ale te podejrzenia to nic pewnego i być może tak myśląc znajdziemy się za chwilę w ślepej uliczce. Wtedy będziemy szukać dalej.