Pod ścianą płaczu

Zostały jeszcze dwa etapy Tour de Ski: sobotni bieg na 10 km stylem klasycznym i niedzielne męczarnie na stoku Alpe Cermis. Justyna Kowalczyk jest faworytką

Aktualizacja: 09.01.2010 12:57 Publikacja: 08.01.2010 20:18

Rok temu Justyna Kowalczyk była w Tour de Ski czwarta. Wspinaczkę na Alpe Cermis również skończyła z

Rok temu Justyna Kowalczyk była w Tour de Ski czwarta. Wspinaczkę na Alpe Cermis również skończyła z czwartym czasem

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

- To będzie czołganie, nie bieg - mówi o finałowej wspinaczce Kowalczyk. Rozmawiamy w małym hoteliku Al Cervo w Tesero, w pół drogi pomiędzy Cavalese i Predazzo. Tu zatrzymał się sztab polskiej mistrzyni. Justyna w sześciu etapach Tour de Ski pięciokrotnie stawała na podium, jest liderką prestiżowego wyścigu po pieniądze i sławę. Wszyscy proszą ją o wywiady, właśnie skończyli z nią rozmawiać przedstawiciele fińskiej telewizji. Na dwa ostatnie etapy w Val di Fiemme Polka przyjechała z przewagą 14,1 sekundy nad Słowenką Petrą Majdić i 23,2 nad Włoszką Arianną Follis.

[srodtytul]Rządzi telewizja[/srodtytul]

- Ta przewaga nic nie znaczy. Podczas wspinaczki na Alpe Cermis i trzy minuty potrafią się rozpłynąć - przestrzega samą siebie. Nie lubi tej góry. - Jest zbyt stromo, by można było się tam normalnie ścigać. Ale widać ludzie chcą widzieć ból na naszych twarzach. To najbardziej popularny etap tego turnieju, a wszystkim przecież rządzi telewizja. My już ledwie żyjemy, zamiast tam wchodzić, najchętniej poszłybyśmy na tydzień do łóżka.

Niedzielny finał zacznie się na stadionie w Lago di Tesero, tam gdzie dzień wcześniej będzie start i meta biegu na 10 km stylem klasycznym. Ze stadionu pobiegną przez prawie sześć kilometrów po prawie płaskim terenie, a potem staną pod ścianą płaczu. Czeka tam na nich 3,4 km stromizny, na której nie będzie już czasu nawet na łyk płynu czy kęs jedzenia.

- W najbardziej stromym miejscu jest 28 procent nachylenia. Organizatorzy ustawiają slalomowe tyczki, by najtrudniejsze wzniesienia pokonywać serpentyną. Choć ja osobiście wolałabym, żeby ich nie było, mogłabym iść pionowo pod ścianę - mówi Kowalczyk i przyznaje, że już teraz czuje dreszcz podniecenia zmieszanego ze strachem. Na tą, która pierwsza dotrze do mety, czeka 400 punktów Pucharu Świata i 100 tysięcy franków szwajcarskich.

Przed rokiem Polka przybiegła czwarta. Pierwsza była Virpi Kuitunen, ale najlepszy czas etapu miała Norweżka Therese Johaug. Obie już wycofały się z TdS. Kuitunen, dwukrotna zwyciężczyni Touru, zrezygnowała po trzech etapach. Johaug wycofała się w piątek. Charlotte Kalla, zwyciężczyni z 2008, nie stanęła w tym roku na starcie.

- Największe szanse w tej wspinaczce mają chudziutkie dziewczyny, jak Johaug czy Kristin Stoermer Steira, ale rok temu wyprzedziły mnie ledwie o kilka sekund - mówi Polka.

[srodtytul]Czekanie na deszcz [/srodtytul]

Dwa lata temu Kowalczyk była na Alpe Cermis bliska omdlenia, osłabiona antybiotykami. - Gdyby teraz nagle zachorowała, nie puszczę jej na górę - obiecuje trener Aleksander Wierietielny. - A ja się nie przyznam, nie po to ciężko pracowałam, by wycofywać się z powodu głupiej gorączki - uśmiecha się Kowalczyk. Dotąd zajmowała w Tour de Ski - kolejno - 11., 7. i 4. miejsce. - Sama nie wiem czy naprawdę chcę wygrać - zastanawia się. - Zwyciężczynie płaciły wysoką cenę za zwycięstwa.

Dzień przed wspinaczką Polka ma szansę powiększyć przewagę nad rywalkami, bo sobotni bieg jest stworzony dla niej: 10 km klasykiem, ze startu wspólnego, z bonusowymi sekundami (15, 10, 5) dla pierwszej trójki. Ale dotychczasowe starty w Val di Fiemme wspomina źle. Rok temu była 15., w 2008 26.

- Przed rokiem Justysia miała źle dobrane narty, stąd słabszy występ - tłumaczy trener Wierietielny. - Ówczesny serwismen przygotował jej twardsze narty, odpowiednie dla osoby ważącej 80 kg, a ona jest 20 kg lżejsza. Uznał, że twarde będą lepiej jechać, ale nie jechały. Dwa lata wcześniej nie trafiliśmy ze smarowaniem - przyznaje.

Teraz narty przygotowują Polce dwaj estońscy specjaliści, Are Mets i Peep Koivu. Ten pierwszy pracował dziesięć lat z Andrusem Verpaalu, dwukrotnym mistrzem olimpijskim i mistrzem świata w stylu klasycznym. - Nic dziwnego, że na klasyku zna się jak mało kto - chwali Metsa Wierietielny.

Ale jeśli w sobotę będzie padał gęsty śnieg przy temperaturze plus 3 stopnie, jak wynika z oficjalnych danych, to mogą być spore problemy ze smarowaniem nawet dla tak wybitnego fachowca jak Estończyk.

- Na tej trasie są ciężkie podbiegi, jeśli narty nie trzymają podłoża, to się szybko męczę - mówi Kowalczyk. Woli, by od rana padał deszcz, a temperatura była wyższa. - Tylko wtedy będę spokojna - zapowiada.

W sobotę bieg o 12, w niedzielę o 12.30. Transmisje w Eurosporcie.

[i]Janusz Pindera z Val di Fiemme[/i]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/mail][/i]

pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego