[b]Rz: Może pani wreszcie dopisać Falun do swojej listy „Tu wygrałam”. I to w jakim stylu.[/b]
[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Ładne było to zwycięstwo. Zaczęłam ostro, bo tu wielkiej taktyki nie ma, trzeba wykorzystywać swoje najsilniejsze strony. Takie 2,5 kilometra: stylem klasycznym i z mocnym podbiegiem, to jest moja konkurencja. Pogoda też mi pomogła, śnieg był wolny, narty słabo jechały, a już chyba wszyscy wiedzą, że dla mnie im ciężej, tym lepiej. Teraz cele mam dwa. Biegać do końca sezonu jak najlepiej i nie zachorować jeszcze bardziej. To nie jest żadne krygowanie się, od dwóch tygodni uciekam przed antybiotykami.
[b]Aleksander Wierietielny mówi, że są dwie choroby, których wyleczyć nie można: katar i zakochanie. Podejrzewa, że panią mogły dopaść obie, ale prosił, żeby się upewnić u źródła.[/b]
Trener ma zawsze rację. Nie chcielibyście jeszcze porozmawiać o nartach? Bardzo mnie ten temat interesuje.
[b]Nas bardziej interesuje inny. Obiecała pani, że w Falun powie więcej o...[/b]