Korespondencja z Zakopanego
Zakopane, tu się oddycha. Po Pucharze Świata w zaciszu w Wiśle przyszła pora, by zrobić trochę hałasu. Już w piątkowe popołudnie Krupówki były biało-czerwone, a pod skocznią stanęły takie tłumy, jakie w niektórych pucharowych miejscach trudno zebrać przez całą pięciolatkę. A największe oblężenie Wielkiej Krokwi będzie dopiero w sobotę, podczas konkursu indywidualnego.
Zwłaszcza po takim wstępie: w piątek Polacy powtórzyli największy drużynowy sukces w PŚ i – tak jak cztery lata temu w Planicy – zajęli drugie miejsce. Ale wtedy skakał jeszcze Adam Małysz. Bez niego polski zespół był na podium tylko raz, na trzecim miejscu przed rokiem w Lahti. Jeszcze na początku obecnego sezonu nasza drużyna skompromitowała się w Kuusamo (12. miejsce) a w dzisiaj była bliska zwycięstwa. Zdecydował jeden zepsuty skok Krzysztofa Miętusa w finałowej serii.