Zawodnicy z pierwszej dziesiątki Pucharu Świata udział w konkursach mają zapewniony i dla nich kwalifikacje są kolejnym treningiem. Większość podchodzi jednak do tej próby poważnie, więc może rzeczywiście z formą Polaka jest lepiej, niż było na początku sezonu.
W piątek Małysz skoczył zdecydowanie najdalej, 130 metrów. W sobotę i niedzielę będzie jednym z faworytów, obok Thomasa Morgensterna (127 m, ale z obniżonego rozbiegu) i Janne Ahonena, który tak jak wicelider PŚ Gregor Schlierenzauer po treningu zrezygnował z kwalifikacji.
Długo zanosiło się na to, że Małysz w ogóle nie będzie skakał w piątek. Zrezygnował z obydwu treningów z powodu migreny. Razem z trenerami uznał, że wychodzenie z obolałą głową na skocznię nie ma sensu. Tym bardziej że wysokie miejsce w Pucharze Świata zwalniało go z kwalifikacji, a obiekt w Predazzo dobrze zna, bo zdobywał tu mistrzostwo świata w 2003 roku i jest rekordzistą skoczni.
Ból głowy Małysz też zna dobrze, krótkie ataki migreny zdarzają mu się od kilku lat. Rzadko jednak zmuszały go do wycofywania się z kwalifikacji i tym razem też ustąpiły w porę.
Polak wrócił do hotelu, wziął środki przeciwbólowe i doszedł do wniosku, że jednak chciałby skoczyć. Zdążył przyjechać na kwalifikacje, i nie tylko wbrew zapowiedziom wyszedł na rozbieg, ale skoczył o 2 metry dalej niż najlepszy z rywali, Andreas Kuettel.