Kilkudniowe święto nart w Lombardii zaczęło się nieszczególnie - od odwołania środowego zjazdu. Wczoraj było już lepiej – alpejki i alpejczycy rozegrali finałowe supergiganty.
Wśród mężczyzn najszybszy był Austriak Hannes Reichelt, do którego los uśmiechnął się podwójnie: mistrz zjazdu i murowany kandydat do małej Kryształowej Kuli Szwajcar Dider Cuche pojechał zbyt ostrożnie. Był 16., nie zdobył żadnego punktu i to Austriak został zwycięzcą PŚ w supergigancie. Głównego przeciwnika na trasie Szwajcara Didiera Defago wyprzedził o 0,01 sekundy.
Cuche oświadczył, że nie wystartuje w slalomie, zatem bez walki oddał główne trofeum Bode Millerowi. Szanse miał jednak nikłe, przewaga Amerykanina wynosi 191 punktów, do tego Miller jest znacznie lepszym slalomistą od Szwajcara.
To, że pierwszy raz Kryształową Kulę zdobędzie Lindsay Vonn, zapewne będzie można ogłosić już dziś, po slalomie gigancie. Amerykanka ma 197 pkt przewagi nad Niemką Marią Riesch, która w czwartek zdobyła mały kryształ w supergigancie.
Ostatnie zawody w tej konkurencji wygrała Fabienne Suter, nowa nadzieja Szwajcarów. Vonn była druga, Riesch szósta. Za metą gratulowały sobie sukcesów, bo nikt nie wierzy, że Niemka wygra oba slalomy, a liderka PŚ dwa razy nie zajmie miejsca w piętnastce.