W tym sezonie kobiety na najdłuższym dystansie pobiegną tylko raz. Miały to być zawody według dawnych wzorów: start wspólny, styl klasyczny, ale Międzynarodowa Federacja Narciarska uznała, że skoro bliski jest finał rywalizacji w Pucharze Świata, to trzeba uatrakcyjnić walkę. Efekt – biegaczki i biegacze (na 50 km) będą zdobywać pucharowe punkty jak kolarze – także na lotnych finiszach.
[wyimek]Polka może zabrać Petrze Majdić żółtą koszulkę już w tę sobotę [/wyimek]
Podczas biegu na 30 km kobiet będzie to wyglądać tak: w wyznaczonym miejscu 7,5-kilometrowej pętli ustawiona została poza stadionem dodatkowa bramka i tam, po przebiegnięciu 9,9 km, 18,2 km oraz 26,5 km uczestniczki maratonu będą walczyć o dodatkowe premie. Za pierwsze miejsce na każdym finiszu dostaną 15 pkt, za drugie dziesięć i za trzecie – pięć. Na mecie obowiązuje standardowa punktacja PŚ – od 100 pkt za zwycięstwo do jednego za 30. miejsce. Maksymalny zysk najlepszej biegaczki może wynieść nawet 145 pkt.
Polska mistrzyni świata po efektownych sukcesach w Libercu na 15 i 30 km oraz niedawnym sukcesie na 10 km w Lahti stała się murowaną kandydatką do zwycięstwa, ale swoim zwyczajem nie chce zapeszać, choć wygrała sześć z ośmiu ostatnich biegów na dystansach. Optymiści już liczą, że skoro Polka ma do liderki PŚ Petry Majdić 111 punktów straty, to może zabrać Słowence żółtą koszulkę już w sobotę, ale takie rachuby są chyba przedwczesne. Kręta i pofałdowana trasa w Trondheim (258 m różnicy wzniesień na każdym z czterech okrążeń) powinna szybciej odebrać siły Majdić niż Kowalczyk, ale nawet wszystkie wygrane finisze nie wystarczą, jeśli Słowenka będzie na mecie siódma.
Jeśli maraton zakończy się zwycięstwem Polki, znacznie przybliży ją to do zdobycia małej Kryształowej Kuli przyznawanej za biegi dystansowe.