Zachować pokorę

Justyna Kowalczyk, najlepsza biegaczka sezonu 2008/2009, o sukcesach, upadkach, szacunku dla słabszych i o mostach między Wschodem a Zachodem

Aktualizacja: 23.03.2009 16:02 Publikacja: 22.03.2009 17:58

Petra Majdic, Aino Kaisa-Saarinen i szczęśliwa Justyna Kowalczyk z Kryształową Kulą

Petra Majdic, Aino Kaisa-Saarinen i szczęśliwa Justyna Kowalczyk z Kryształową Kulą

Foto: AFP

[b]"Rz": Trofea wręczał pani w Falun Karol XVI Gustaw. Można powiedzieć, że król spotkał królową...[/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Bez przesady. Nie powiem, jest miło jak mnie nazywają królową nart, ale wiem, że 40-kilometrowy podbieg na zgrupowaniu w Sierra Nevada szybko sprowadzi mnie na ziemię. Tam nie będzie królów, ani królowych. Będzie tylko ciężka praca. Aż do zimy. A uścisk króla już znam, bo chyba trzy lata temu byłam w Sztokholmie w finale, tuż za podium. I pan król tam był.

[b]Końcówka tego sezonu chyba nie mogła się ułożyć piękniej? Pierwszy raz w karierze założyła pani koszulkę liderki po ostatnich zawodach. [/b]

Clever girl, co? Trzeba być sprytnym. Po co ją nosić tylko po to, żeby nosić, skoro można ją złapać w bardziej odpowiednim momencie. Cały sezon był cudowny, tego nie dało się nawet wymarzyć. Od początku stycznia jestem najlepsza, tylko Petra za mną nadążała. Zdeklasowałam Finki, mam Kryształową Kulę również na dystansach. Dziękuję wszystkim, dzięki którym mogę myśleć tylko o tym, żeby szybko biec na nartkach.

[b]Najpierw zdobyła pani medal olimpijski, potem były pucharowe zwycięstwa, teraz są też tytuły z mistrzostw świata i na deser Kryształowe Kule. I wszystko w trzy lata.[/b]

Idzie po kolei. Tak jak miało iść. Skandynawowie od pewnego czasu, odkąd wiedzą że jestem mocna, śledzą każdy mój krok na treningach, wiedzą o mojej pracy wszystko, dopytują się o szczegóły. I gdy słyszą, że dopiero jedenasty rok biegam na nartach, a szósty porządnie trenuję, to przyjmują to jak wiadomość z Kosmosu. Wszystko idzie w dobrym kierunku, to nie jest tak, że nagle złapałam formę. Budowałam ją.

[b]Różnica polega na tym, że we wcześniejszych latach przed wielkim sukcesem musiało być jakieś większe lub mniejsze niepowodzenie, jak na igrzyskach w Turynie, a w tym sezonie szła pani od pewnego momentu od zwycięstwa do zwycięstwa. [/b]

Dzięki Turynowi i temu co tam przeżyłam, teraz wygrałam mistrzostwa świata. To w Turynie nauczyłam się budować skorupę, w której można się schować przed presją. Każdy upadek jest po to, żeby wstać mocniejszą. A w tym sezonie było ich mało. Właściwie spieprzyłam tylko dwa biegi. Najtrudniejszym momentem sezonu był początek, reagowałam trochę niecierpliwie, ale trener mi tłumaczył, że wielka forma przyjdzie. A najpiękniejszym momentem - pomijając mistrzostwa świata - było zwycięstwo w Otepaeae.

[b]Jest jakaś granica dla pani przyszłych sukcesów?[/b]

Myślę, że już niedługo ją zobaczymy. Popatrzmy na wszystkie wielkie zawodniczki, Marit Bjoergen, Virpi Kuitunen, Bente Skari. Miały dwa, trzy sezony doskonałe, deklasowały rywalki, a potem wracały na normalny poziom. Raz lepszy bieg, raz gorszy. I tego trzeba się spodziewać. Muszę sobie czasami pozwolić na słabość, bo inaczej to się źle skończy. Zdobycie Kryształowej Kuli przyszło w najlepszym możliwym momencie. Na następną taką okazję trzeba by było pewnie czekać ze trzy lata. Bo za rok są igrzyska i nikt się tak o PŚ nie będzie starał, potem są mistrzostwa świata w Oslo, a potem nie wiadomo, czy nie zrobię sobie rocznej przerwy.

[b]Żeby odpocząć? [/b]

Odpocząć, podreperować życie prywatne.

[b]Niedziela w Falun była nerwowa?[/b]

Bywało gorzej. Wiedziałam, że może być ciężko, ale minuta przewagi to jednak bardzo dużo. Zgięło mnie w tym biegu najgorzej jak mogło zgiąć, ale się obroniłam. Cała zabawa polegała na tym, żeby nie być niżej niż na drugim miejscu. Wtedy miałam bezpieczną przewagę w punktach nad Petrą.

[b]W którym momencie była pani pewna sukcesu? [/b]

Kiedy położyłam się na mecie. Nie płakałam, ale byłam bardzo zmęczona. Nie wiem dlaczego, 10 km to nie jest przecież jakiś straszny dystans. Ale może po prostu w tamtym momencie wszystko puściło, zeszło napięcie.

[b]A teraz - do zabawy? Pani trener mówi, że dobry sportowiec musi umieć i pracować, i się bawić. [/b]

Trener ma rację. Trzeba mieć jakiś sposób na zdjęcie z siebie tej ogromnej presji. Będziemy teraz świętować długo i fajnie. Ruszymy ze Szwecji dopiero jak wrócę z imprezy. Mam tu doborowe towarzystwo i zamierzam z niego skorzystać.

[b]Musi się pani bawić grzecznie, w Polsce po ostatnich sukcesach była pani opisywana prawie jak nowa święta. Żadnej rysy.[/b]

Ja święta? Na pewno nie. Ale nikt z was mnie nie widział pijącej, nikt mnie nie słyszał przeklinającej jakoś strasznie. Nie macie świadków. I może tego nie zmieniajmy. Dzieciaki biorą przykład ze sportowców, niech się dobrze prowadzą.

[b]Prezes PZN powiedział, że serwismen Ulf Olsson na pewno zostanie w pani sztabie na przyszły sezon, a negocjacje z kolejnym specjalistą od smarowania są już prawie skończone. [/b]

Tak, trenerowi ubędzie trochę pracy, bo dotychczas to on smarował na styl klasyczny. Nie mogę jeszcze zdradzić nazwiska nowego serwismena, powiem tylko, że nie będzie bariery językowej, a to świetna wiadomość.

[b]Czyli człowiek ze Wschodu? [/b]

Znowu ci Ruscy, co? Sprawa języka jest naprawdę bardzo ważna. Znamy angielski, ale na początku nie zawsze mogliśmy się z Ulfem porozumieć, wiele detali umyka. Myślę że stworzymy na przyszły sezon naprawdę dobry team. To będzie fachowiec klasy Ulfa, tyle że z tamtej części świata.

[b]Te światy, Wschód i Zachód, mocno w biegach rywalizują. Można powiedzieć że pani zespół będzie pomostem między nimi. [/b]

Tak, ja zresztą już jestem jedną z zawodniczek postrzeganych jako most między Wschodem a Zachodem. Przyjaźnię się.... Nie, koleguję się z dziewczynami z Zachodu, a przyjaźnię z dziewczynami i chłopakami ze Wschodu. I dobrze mi z tym.

[b]Jakie są pani najbliższe plany?[/b]

Mistrzostwa Polski, a po nich jedziemy do sanatorium, na dziesięć dni, bo bardzo boli mnie kręgosłup. Potem będą studia: został mi jeszcze jeden egzamin, praca też jest już bliska ukończenia. A 10 maja lecimy do Sierra Nevada, pracować przed następnym sezonem.

[b]Na pytania o igrzyska w Vancouver najczęściej odpowiada pani tak: to że teraz wygrywam, nie znaczy że na olimpijskich trasach nagle wyrosną górki. A może da się coś zmienić w przygotowaniach, żeby się lepiej przygotować na płaskie trasy?[/b]

Pewnie, dlaczego mielibyśmy nie próbować. Ale jak ktoś się czegoś nie nauczył przez prawie 26 lat życia, i jedenaście lat biegania na nartach, to w rok się perfekcyjnie nie nauczy. Z drugiej strony, w ostatnim czasie bardzo mocno poszłam do przodu z techniką, z taktyką. Radzę sobie już teraz na każdej trasie, ale radzić sobie na igrzyskach, a wygrać je, to dwie różne sprawy. Olimpiada to zupełnie inna historia.

[b]Jest pani gotowa na zmiany w życiu? Teraz będzie pani bez przerwy pod ostrzałem.[/b]

To nie jest taki wielki problem, bo naprawdę nie przesadzam, mówiąc, że nie ma mnie w domu przez 300 dni w roku. Ćwiczę wtedy w takiej głuszy i dziczy, że tam na pewno znajdę spokój. A te pozostałe 65 dni? Połowę i tak spędzam w samochodzie, więc jakoś sobie poradzę.

[b]A z rosnącą presją? [/b]

Też. Na pewno będzie tak, że w pierwszym starcie nowego sezonu będę siódma-ósma, wy będziecie pytać, dlaczego nie pierwsza. A trener mi spokojnie wytłumaczy: nie przejmuj się nimi. I cokolwiek będzie się działo, muszę teraz zachować pokorę, traktować rywalki z takim samym szacunkiem jak zawsze. Ciągle pamiętam, że ja też kiedyś byłam słaba. I dziewczyny, które wtedy wygrywały, zachowywały się różnie. Jedne z większym szacunkiem, inne z mniejszym. I tym innym jest pewnie teraz trochę głupio.

[i]Rozmawiał w Falun Paweł Wilkowicz[/i]

[b]"Rz": Trofea wręczał pani w Falun Karol XVI Gustaw. Można powiedzieć, że król spotkał królową...[/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Bez przesady. Nie powiem, jest miło jak mnie nazywają królową nart, ale wiem, że 40-kilometrowy podbieg na zgrupowaniu w Sierra Nevada szybko sprowadzi mnie na ziemię. Tam nie będzie królów, ani królowych. Będzie tylko ciężka praca. Aż do zimy. A uścisk króla już znam, bo chyba trzy lata temu byłam w Sztokholmie w finale, tuż za podium. I pan król tam był.

Pozostało 93% artykułu
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Brązowy medal Krzysztofa Chmielewskiego
Szachy
Dommaraju Gukesh mistrzem świata w szachach. Generacja Z przejmuje władzę
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Polacy zaczęli od dwóch medali