Dwukrotna mistrzyni świata z Liberca już tydzień temu w Szwecji wygrała sprint, ale pierwsze zawody Pucharu Świata 2009/2010 dopiero przed nią. W sobotę przed południem wystartuje w norweskim Beitostoelen w biegu na 10 kilometrów techniką dowolną.
W Szwecji taki bieg nie przyniósł jej sukcesu. Zajęła w nim piąte miejsce, sporo tracąc do Charlotty Kalli, która wygrała. Polka nie rozpaczała z tego powodu, podobnie jak jej trener Aleksander Wierietielny. Podczas przedsezonowej konferencji prasowej w Krakowie oboje przestrzegali przecież, że tak właśnie mogą wyglądać pierwsze starty.
[srodtytul]Rywalek przybyło[/srodtytul]
– Justysia potrzebuje 20 – 30 biegów, by dojść do optymalnej formy. Pamiętajmy, że w tym sezonie celem nie jest Puchar Świata, tylko igrzyska w Vancouver. Na razie jest zamulona, brakuje jej świeżości, ale to normalne, bo bardzo ciężko pracowała w okresie przygotowawczym – tłumaczył Wierietielny.
Justyna Kowalczyk potwierdziła, że jeszcze nigdy nie wylała na treningach tyle potu. I od razu dodała, że się nie zdziwi, jeśli w pierwszej fazie sezonu będzie oglądać plecy rywalek. – Wierzę, że forma przyjdzie wtedy, kiedy trzeba, w lutym na trasach w Whistler.