Drugi i trzeci konkurs sezonu miały się odbyć w Trondheim, ale organizatorzy nie zdołali przygotować skoczni. Zawody zostały więc przeniesione na skocznię olimpijską w Lillehammer.
Małysz skończył w czwartek 32 lata, jest już jednym z najstarszych uczestników konkursów, ale znów skacze świetnie. Udowodnił wszystkim, że przed tygodniem w Kuusamo miał pecha, trafił w konkursie indywidualnym na fatalne warunki uniemożliwiające oddanie dobrego skoku. O tym, że był to przypadek, świadczyły już bardzo dobre występy w konkursie drużynowym.
Wczoraj Małysz potwierdził świetną dyspozycję. Na trzecim treningu zajął trzecie miejsce (130,5 m), za Szwajcarem Andreasem Kuettelem (133,4 m) i Austriakiem Thomasem Morgensternem (132 m). W kwalifikacjach okazał się już zdecydowanie najlepszy (133,5 m). Wyszedł na prowadzenie, a potem jako lider stał na dole aż do końca konkursu, bo nikt nie był w stanie mu dorównać. O pół metra dalej skoczył wprawdzie Fin Harri Oli, ale Polaka nie wyprzedził.
Mógł to teoretycznie zrobić któryś z dziesięciu czołowych zawodników w klasyfikacji PŚ (nie musieli walczyć w kwalifikacjach), ale i im się nie udało.
Dobrze spisali się też pozostali polscy skoczkowie. Czterej zajęli miejsca w pierwszej 40.