Bez pieniędzy i kibiców

Upadek polskiego hokeja trwa już blisko dwie dekady. Po raz ostatni w igrzyskach olimpijskich biało-czerwoni zagrali w 1992 r. w Albertville. W tym samym roku opuścili także szeregi elity na mistrzostwach świata. Powrócić do niej udało się tylko na jeden turniej, w roku 2002

Aktualizacja: 09.05.2010 09:00 Publikacja: 09.05.2010 01:01

W Niemczech trwają mistrzostwa świata w hokeju na lodzie. Polacy w 1992 r. opuścili szeregi światowe

W Niemczech trwają mistrzostwa świata w hokeju na lodzie. Polacy w 1992 r. opuścili szeregi światowej elity

Foto: AFP

– Na regres hokeja złożyły się dwa czynniki. Po 1989 r. załamał się system finansowania sportu przez państwo. Rząd oczywiście nadal przekazuje pewne środki, ale dziś płacą głównie sponsorzy. Na to nałożył się trwający od lat 60. proces odchodzenia od lodowisk naturalnych na rzecz gry w halach, co znacznie zwiększyło koszty. Finowie, którzy startowali z podobnego pułapu, doszli do ponad 200 obiektów. My tymczasem zatrzymaliśmy się na poziomie dwudziestu paru. W tym czasie upadło również wiele klubów – tłumaczy prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Zdzisław Ingielewicz.

W piątek najbardziej utytułowany polski klub, Wojas Podhale Nowy Targ, ogłosił zawieszenie działalności na czas nieokreślony. Z finansowania klubu, który dopiero co świętował swój 19. tytuł mistrzowski, wycofał się jego główny sponsor – Wiesław Wojas. Nowego nie udało się znaleźć i Podhale nie jest w stanie dłużej utrzymywać zespołu. Prawo do wystawienia drużyny w następnym sezonie ligowym przekazał Miejskiemu Młodzieżowemu Klubowi Sportowemu "Podhale". Trudno o bardziej wymowny symbol kryzysu.

Potęgą w tej dyscyplinie Polska nie była nigdy. Reprezentacja odnosiła jednak pewne sukcesy, zwłaszcza przed II wojną światową, zdobywając m.in. wicemistrzostwo Europy w 1929 r. i zajmując czwarte miejsce na MŚ w Krynicy dwa lata później. Po wojnie było już nieco gorzej, ale kadra w miarę regularnie uczestniczyła w najważniejszych imprezach. W 1976 r. udało jej się nawet sprawić jedną z największych sensacji, kiedy to pokonała w Katowicach Związek Radziecki 6:4. Całe mistrzostwa zakończyła spadkiem z ówczesnej grupy A. O polskim hokeju zrobiło się znów głośno podczas igrzysk w kanadyjskim Calgary w 1988 r., nie tylko ze względu na wyniki sportowe. Nieznaczna porażka 0:1 z gospodarzami w meczu otwarcia, remis 1:1 ze Szwecją i zwycięstwo 6:2 z Francją pozwalały mieć nadzieję na dobry wynik w tym turnieju. Niestety, została ona utopiona w najsłynniejszym barszczyku w historii polskiego sportu. U Jarosława Morawieckiego stwierdzono podwyższony poziom testosteronu. Zawodnik tłumaczył się, że ktoś podał mu doping w barszczu z krokietem zjedzonym w czasie spotkania z miejscową Polonią. Wynik meczu z Francuzami zweryfikowano jako walkower, a rozbita psychicznie drużyna zakończyła ostatecznie rywalizację na dziesiątym miejscu. Cztery lata później Polska na dobre pożegnała się ze światową czołówką.

[srodtytul] Puste lodowiska[/srodtytul]

Obecnie w Polsce we wszystkich kategoriach zarejestrowanych jest 2,2 tys. hokeistów. Dla porównania w Czechach jest to blisko 100 tys., a na Słowacji prawie 9 tys. Oczywiście, wynika to w dużej mierze z tradycji sportowych tych państw, ale czy naprawdę w Polsce brakuje chętnych do walki o gumowy krążek na lodzie?

Proces szkolenia młodzieży realizowany przez PZHL odbywa się poprzez sieć czterech Młodzieżowych Klubów Sportowych (w Nowym Targu, Oświęcimiu, Toruniu i Warszawie) oraz w Szkole Mistrzostwa Sportowego (SMS) w Sosnowcu. Na te placówki oraz na reprezentacje U18, U20 i U23 Związek przeznacza rocznie 3,5 mln zł, czyli niemal połowę z ok. 7,5 mln budżetu organizacji. Docelowo planowane jest stworzenie kolejnych sześciu MKS – ów oraz utworzenie drugiej SMS, najprawdopodobniej w Nowym Targu, co pozwoliłoby na zwiększenie rywalizacji. Wdrożenie tego planu przebiega jednak z oporami z powodu braku wystarczającej ilości środków budżetowych.

– Młodzi ludzie nie są zainteresowani treningami hokejowymi, ponieważ nie widzą możliwości zarobienia pieniędzy, uprawiając ten ciężki sport – mówi profesor Janusz Filipiak, prezes i zarazem sponsor Cracovii. Ciężko pochwalać takie materialistyczne podejście już na wstępie potencjalnej kariery, ale należy pamiętać, że hokej wymaga sporych nakładów finansowych z uwagi na potrzebny sprzęt. Jego zakup finansują najczęściej rodzice. Za średniej jakości ekwipunek (kask, ochraniacze, kij, łyżwy, itp.) muszą oni zapłacić 1300–1500 zł.

Zamiast szkolić, niektóre kluby wolą od razu zatrudniać seniorów. Najchętniej zagranicznych, co rodzi poważne konsekwencje. – Zespoły pracują w oparciu o niezamknięte budżety. Sięgają po zawodników, na których ich tak naprawdę nie stać. W ten sposób powodują bardzo duże zakłócenia całego procesu rywalizacji, sztucznie podbijając ceny hokeistów dostępnych na rynku. W efekcie w trakcie sezonu nie są w stanie płacić swoim graczom. PZHL nie ma na to wpływu – ta kwestia może zostać rozwiązana jedynie w oparciu o porozumienie między klubami. Niestety, nie doszliśmy jeszcze do momentu, w którym te ostatnie zrozumieją, że część problemów polskiego hokeja wynika z ich funkcjonowania – mówi Ingielewicz.

Związek może za to ustalać liczbę obcokrajowców uprawnionych do gry w ekstraklasie. Od nowego sezonu zespoły będą mogły zatrudnić tylko trzech zawodników zagranicznych bez żadnych ograniczeń. Kolejni trzej muszą mieć możliwość poddania się procesowi naturalizacji i nie mogą przekroczyć określonego wieku. Takie rozwiązanie ma przynieść więcej korzyści reprezentacji.

[srodtytul]Liga zbyt słaba [/srodtytul]

Problemy finansowe klubów, kiepska infrastruktura czy wreszcie wiele spotkań bez stawki powodują, że rozgrywki hokejowe nie cieszą się w Polsce dużą popularnością. Zainteresowanie mogłoby wzrosnąć, gdyby któryś z najmocniejszych krajowych zespołów przeniósł się do ligi zagranicznej. Taka propozycja pojawiła się niedawno względem Cracovii, a dotyczyła ewentualnych występów w Austrii. O tym, że mogłoby to podnieść poziom reprezentacji, świadczyć może przykład Węgrów, których przedstawiciel gra już w Erste Bank Eishockey Liga. Podczas ostatnich MŚ I dywizji Madziarzy udzielili nam srogiej lekcji, wygrywając 6:0. Niestety, obecnie takie rozwiązanie jest nierealne. – Odległości geograficzne nie pozwalają nam na uczestniczenie w tych rozgrywkach. Spotkania w tamtejszej lidze odbywają się trzy razy w tygodniu, co oznacza, że większość czasu spędzalibyśmy w autobusie – wyjaśnia profesor Filipiak. Trudno się z nim nie zgodzić, mając na uwadze, że w austriackiej ekstraklasie występują również zespoły z Chorwacji i Słowenii.

– Zrobiliśmy we współpracy z dwiema firmami zewnętrznymi solidną analizę naszych mocnych i słabych stron oraz naszej wartości marketingowej, co pozwala nam przedstawiać potencjalnym partnerom konkretne wyliczenia. Firmy cenią sobie takie profesjonalne podejście, ale dziś wyjątkowo ciężko prowadzi się negocjacje dotyczące sponsoringu sportowego, zwłaszcza że hokej jest sportem regionalnym, a większość firm chce adresować swoją ofertę do szerokiego grona odbiorców. Dlatego na początek staramy się znaleźć taką, która jest zorientowana bardziej lokalnie – tłumaczy strategię PZHL Ingielewicz.

Profesor Filipiak patrzy na to zagadnienie z nieco innej perspektywy. – Właściciele polskich firm nie są przyzwyczajeni do tego, żeby sponsorować kluby sportowe. Wśród tych, którzy się już na to decydują, panuje niechęć do inwestowania w sporty niszowe. A bez sponsorów ciężko będzie uzdrowić hokej.

Z drugiej strony, hokej nie stoi na do końca straconej pozycji. Świadczyć o tym może przykład siatkówki, która jeszcze w ubiegłej dekadzie musiała stawić czoła podobnym problemom. Odbudowa tej dyscypliny odbywała się jednak nieco inaczej. – W siatkówce wszystko zorganizowane było wokół reprezentacji. Początkowo duża część działaczy lokalnych wątpiła, że impreza taka jak Liga Światowa zyska w Polsce popularność wśród kibiców. Rzeczywistość pokazała, że nie mieli racji. A przecież siatkówka organizacyjnie była wtedy w gorszym stanie niż hokej obecnie – przypomina Janusz Biesiada, były prezes PZPS, za którego kadencji rozpoczął się boom na polską siatkówkę, obecnie pełniący funkcję tymczasowego prezesa Stoczniowca Gdańsk. Biesiada uważa, że hokej może podążyć podobną drogą. – Jeżeli ludzie w środowisku hokejowym podejmą wspólne działania, to ma on szansę na rozwój. Jest to jednak ogromna praca, której efekty powinny przyjść dopiero za sześć – siedem lat.

Podobnego zdania jest Ingielewicz: – Mam świadomość, że to praca obliczona na wiele lat. Najprawdopodobniej efekty tego, co dziś robimy, będzie już zbierał ktoś inny, ale musimy zacząć ten proces, by w końcu stworzyć solidnie funkcjonującą dyscyplinę. Za tym pójdą sukcesy, oczywiście na naszą miarę. Mistrzami świata pewnie nigdy nie będziemy, ale polski hokej stać na to, żeby znaleźć się w elicie i na stałe tam zagościć.

Pytanie tylko, czy zanim to nastąpi, polscy kibice nie zapomną już o hokeju całkowicie?

Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay