To była dla polskich działaczy trudna decyzja – przenieść te zawody z Wielkiej Krokwi do Wisły-Malinki, bo prestiż stolicy Tatr nieco ucierpiał, ale dla polskich skoków to dobra okazja, by przypomnieć sportowcom i działaczom Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), że mamy już dwa miejsca, w których można rozgrywać poważne zawody.
Na razie Wisła będzie się wymieniać z Zakopanem organizacją skoków na igelicie i, jeśli wszystko pójdzie dobrze, może kiedyś obie miejscowości zapraszać będą co rok na zimowy Puchar Świata.
Do letnich startów najlepszych skoczków świata jesteśmy przyzwyczajani już od dawna, dokładnie od 1994 roku. Nie jest to już wakacyjna zabawa, czas na urozmaicenie treningów, tylko poważne konkursy, wzorowane dość dokładnie na konkursach zimowych. Dla trenerów porównanie sił przed zimą ma nadal podstawowe znaczenie, tak samo jak wypróbowanie nowości sprzętowych, ale FIS zrobiła także z Letniego Grand Prix miejsce testów nowości regulaminowych – tak było na przykład z systemem punktacji uwzględniającym siłę oraz kierunek wiatru i wysokość bramki startowej.
Tego lata w programie cyklu jest siedem przystanków i dziesięć konkursów.
Narciarze skakali już w Hinterzarten (drużynowo i indywidualnie), Courchevel i Einsiedeln. Przed nimi podwójne konkursy w Wiśle, a potem w Hakubie, Libercu i wielki finał 3 października w Klingenthal.