Znów zobaczyliśmy polski sukces. Adam Małysz był tym razem czwarty i razem z Daiki Ito prowadzi w klasyfikacji letniego cyklu skoków na igelicie.
Stoch, pasowany dość dawno temu na następcę mistrza z Wisły, od czasu do czasu potwierdza swój talent. Na skoczni w Malince był rzeczywiście mocny, w sobotę znów skoczył dwa razy najdalej, przeliczniki wiatru tym razem niczego nie zmieniły, zwyciężył wyraźnie.
Bohaterami wieczoru byli ci sami skoczkowie co w piątek, tylko gospodarz był bardziej gościnny, ustąpił miejsca na podium Daiki Ito i Tomowi Hilde. Po pierwszej serii wydawało się, że Gregor Schlierenzauer i Thomas Morgenstern wreszcie przypomną polskim kibicom, jak rządzili w Pucharze Świata, ale druga seria tego nie potwierdziła.
Z polskiej piątki punktów LGP nie zdobył tylko Stefan Hula. Trener kadry Łukasz Kruczek wciąż może chodzić dumny. Pytany przez „Rz” o powód korzystnych zmian w kadrze odpowiedział, że jednym z nich wydaje się właśnie budowa skoczni w Wiśle-Malince. – Kiedyś w każdym tygodniu traciliśmy średnio dwa dni na dojazdy na treningi w Austrii, Niemczech lub jeszcze dalej. Wychodzi na to, że odzyskaliśmy sporo czasu na ćwiczenia. Drugim powodem wydaje się większa dojrzałość młodych skoczków – mówił.
Konkursy w Wiśle naprawdę się udały, organizacja imprezy była niemal bez zarzutu, widzowie bawili się ze znanym od dawna entuzjazmem, który wzmacniały polskie wuwuzele, muzyka, spiker, chłodne napoje oraz znakomita pogoda. Dziennikarzy wręcz rozpieszczano.