Po niedzielnym biegu Kowalczyk została przesunięta na szóste miejsce za to, że kilkadziesiąt metrów przed metą przeskoczyła na tor, którym próbowała ją wyprzedzać Kikkan Randall.
Pierwsze zażalenie na tę karę złożyła tuż po dyskwalifikacji sama Justyna i zostało ono odrzucone. W poniedziałek w jej imieniu do FIS wystąpił Polski Związek Narciarski, dołączając nagranie TVP udowadniające, że Polka, walcząc z Amerykanką o trzecie miejsce, zmieniła tor przed tzw. strefą korytarzy, a nie w niej, jak napisano w uzasadnieniu kary.
– Przy odrzucaniu tego protestu o korytarzu nie było już ani słowa, teraz chodzi o to, że przeszkadzałam Kikkan, łamiąc inny przepis. Ale sprint polega na przeszkadzaniu, wcześniej na trasie Kikkan blokowała mnie trzy razy – mówi „Rz” Justyna Kowalczyk, do której komunikat FIS dotarł podczas treningów w La Clusaz, gdzie w sobotę odbędzie się bieg na 15 km stylem dowolnym.
– Uzasadnienie FIS, m.in. fragment o tym, że wybrałam tor, który nie był dla mnie najlepszy, wzbudziło wśród trenerów innych ekip sporą wesołość. Ciekawe, dlaczego nie zdyskwalifikowali nikogo tydzień wcześniej podczas sprintu w Düsseldorfie, gdzie prawie w każdym biegu był upadek? – pyta Kowalczyk.
Przed obecnym sezonem FIS zaostrzył przepisy, dopisując definicję przeszkadzania jako „celowego zabiegania drogi, blokowania przez wybranie toru, który nie jest najlepszy, szarpania, popychania jakąkolwiek częścią ciała albo sprzętu”. Zgodnie z tą poprawką w sprincie wolno dziś dużo mniej niż wcześniej.