Faworytami są Koreańczycy. Członkowie MKOl twierdzą, że igrzyska należy przydzielać różnym regionom świata. Azja zimą nie była rozpieszczana, gościła olimpijczyków zaledwie dwa razy (1998, 1972). Pyeongchang może też dostać nagrodę za wytrwałość – ośrodek przegrał już z Vancouver (2010) i Soczi (2014).
Korea mogłaby stracić szanse z powodów pozasportowych, ale niewielu obserwatorów ruchu olimpijskiego wierzy, że względy etyczne będą decydować o wyborze. Nawet jeśli czterech ważnych liderów komitetu składającego ofertę igrzysk w Pyeongchang zostało oskarżonych o malwersacje finansowe lub korupcję polityczną.
Z tym krajem ruch olimpijski miewał kłopoty od dawna. Koreańskie nazwiska pojawiały się podczas skandalu korupcyjnego związanego z przyznaniem igrzysk Salt Lake City. Zmiana nawyków idzie Koreańczykom z trudem, wręczanie korzyści majątkowych to uświęcony tradycją zwyczaj biznesowy.
Prezydent Lee Myung-bak niespełna rok temu ułaskawił szefa Samsunga Lee Kun-hee (jego firma jest jednym z finansowych filarów potęgi MKOl), członka komitetu, skazanego za ciężkie przestępstwa podatkowe. Powodem łaski prezydenta była wiara, że ten ruch zwiększy szanse Pyeongchang, nawet jeśli wedle oficjalnych wypowiedzi rzecznika Samsunga, rola pana Lee Kun-hee w promocji oferty jest niewielka.
Samsung jest także jednym ze sponsorów Międzynarodowej Federacji Wioślarskiej (FISA), ale jej szef Denis Oswald oświadczył, że w głosowaniu w Durbanie nie weźmie udziału.