Kowalczyk: dobra passa trwa

Justyna Kowalczyk nie pozostawiła nikomu złudzeń, kto jest najlepszy w Tour de Ski. Bieg na 10 km stylem klasycznym ze startu wspólnego w Lagi di Tesero wygrała koncertowo

Publikacja: 08.01.2011 17:30

Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk

Foto: AFP

Przed niedzielną wspinaczką na Alpe Cermis ma zdecydowaną przewagę nad najgroźniejszymi rywalkami. Włoszki Marianna Longa i Arianna Follis tracą do niej odpowiednio: 2.087,3 i 2.33,0 min.

Czwarta w klasyfikacji Słowenka Petra Majdić musiałaby odrobić 3.08,4 minuty, a Szwedka Charlotte Kalla aż 3.39,9 min.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/9210,590882-Nie-chcialam-niczego-udowadniac.html]Rozmowa z Justyną Kowalczyk po biegu[/link][/wyimek]

Trener Aleksander Wierietielny twierdzi wprawdzie, że losy Tour de Ski nie są jeszcze rozstrzygnięte, ale widać, że dmucha na zimne i nie chce zapeszać, bo zwycięstwo Polki jest już prawie pewne widząc jej formę. - Narzekała, marudziła, bała się, że osłabnie - mówił o Kowalczyk po wspaniałym biegu na 10 km Wierietielny, wyraźnie dumny ze swojej zawodniczki. Liderka klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i Tour de Ski zaatakowała zgodnie z założeniami taktycznymi zaraz po starcie.

Na pierwszych metrach przewróciła się w tłoku Longa, ale nie straciła zbyt wiele. Początkowo kroku Polce próbowała dotrzymać Majdić, ale nie była w stanie. Kowalczyk biegła za szybko. Tylko drobniutka Norweżka, Therese Johaug wytrzymała jej tempo i później prawie do samej mety biegły razem. - Johaug jest nierówna. Raz biega znakomicie, innym razem jej nie widać. Tym razem była niesamowita - chwali Norweżkę Aleksander Wierietielny, najlepszy trener minionego roku w plebiscycie Przeglądu Sportowego.

Kiedy jednak przychodziło do walki o bonusowe sekundy Johaug była bez szans. Kowalczyk dwukrotnie „zarobiła" po 15 sekund, ale przewaga nad grupą pościgową, której ton nadawała najpierw Fiinka Aino Kaisa Saarinen, a później Longa była znacznie większa.

- Justysia i Therese miały znakomicie posmarowane narty, warunki były bardzo dobre, forma taka jak powinna, więc nie można było tego nie wykorzystać - twierdzi Wierietielny ciesząc się, że wreszcie została zdjęta klątwa z Val di Fiemme.

- Od trzech lat prześladował nas tu niewytłumaczalny pech. Na szczęście wreszcie się skończył. Można więc chyba powiedzieć: do czterech razy sztuka - podsumował trener Justyny Kowalczyk, która decydujący szturm przypuściła na półtora kilometra przed metą zostawiając za sobą Johaug.

Kilkanaście minut później odpowiadała już na pytania dziennikarzy. Prosiła, by jej zbytnio nie męczyć, bo chce jeszcze potrenować na Alpe Cermis, szczególnie finiszowe metry pod szczytem, a później zjechać na biegówkach w dół. Na pytanie, czy Tour de Ski jest już rozstrzygnięty odpowiedziała podobnie jak trener: poczekajmy, wygra ta, która w niedzielę po południu będzie pierwsza na tej piekielnej górze.

W rywalizacji mężczyzn prowadzi Szwajcar Dario Cologna, który wyprzedza Norwega Pettera Northuga o 1.18,1 min. W wyścigu na 20 km stylem klasycznym ze startu wspólnego kolejność była odwrotna, Northug był szybszy od Szwajcara o niespełna dwie sekundy.

[i] - Janusz Pindera z Val di Fiemme[/i]

Przed niedzielną wspinaczką na Alpe Cermis ma zdecydowaną przewagę nad najgroźniejszymi rywalkami. Włoszki Marianna Longa i Arianna Follis tracą do niej odpowiednio: 2.087,3 i 2.33,0 min.

Czwarta w klasyfikacji Słowenka Petra Majdić musiałaby odrobić 3.08,4 minuty, a Szwedka Charlotte Kalla aż 3.39,9 min.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim
pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski