Puchar Świata w Rybińsku to była tylko przerwa w treningach. Wczoraj Justyna już była we Włoszech, zaczyna tam ostatnie zgrupowanie przed mistrzostwami świata. Odjechała z Rybińska do Seiser Alm niedługo po biegu. Z mieszanymi uczuciami.
Dopiero drugi raz w karierze udało jej się stanąć na podium sprintu stylem dowolnym. Znów w Rosji, znów na trzecim miejscu. – Nie zdarza mi się to często, więc się cieszę. Ale wiem, że można było osiągnąć więcej – mówiła za metą.
[srodtytul]Mistrzynie sztuk walki[/srodtytul]
Walkę o drugie miejsce przegrała z Katją Visnar tylko o czubek buta, rozstrzygała fotokomórka. A może i udałoby się jej dobiec po zwycięstwo, gdyby finał mogła rozegrać tak jak ćwierćfinały i półfinał. W nich ruszała ze startu bardzo mocno, wychodziła na prowadzenie i zajmowała się tylko tym, by biec jak najszybciej. Gdy przyspieszała jak panczenistka, nie używając kijków, rywalki zostawały daleko z tyłu.
W finale trafił jej się jednak skrajny tor po prawej stronie. Pierwszy zakręt był w lewo i nie zdążyła wyprzedzić rywalek. Obie Słowenki uciekły, a Justyna utknęła za kłopotliwą koalicją Włoszek: za Marianną Longą, Arianną Follis i Magdą Genuin. Zwłaszcza dwie ostatnie to mistrzynie sztuk walki na trasie, Justyna mówi o nich z uśmiechem: – Oczy mają na plecach, a zablokować potrafią tak, że się o tym dowiaduje tylko zablokowany, sędziowie nigdy.