To będzie eksperyment przygotowywany w pośpiechu, żeby zdążyć przed Oslo. Nie pierwszy, kontrolerzy zwykle szykują na tak wielkie imprezy jakąś niespodziankę dla oszustów.
Gdyby fińscy biegacze wiedzieli, że laboratorium w Helsinkach tuż przed MŚ odkryło sposób na wykrywanie poprawiającego krew Hemohesu, nie byłoby hańby Lahti 2001. Gdyby Johana Muehlegga ostrzeżono, że w igrzyskach Salt Lake City 2002 będzie już broń na Epo drugiej generacji, nie musiałby oddawać złotych medali. Jakby Austriacy wiedzieli, że karabinierzy chcą podczas igrzysk 2006 w Turynie robić naloty, pewnie lepiej by schowali swoje podręczne laboratorium do dopingu krwi.
Tym razem dopingowi eksperci FIS niczego nie ukrywają. Przeciwnie, chwalą się nową metodą, licząc, że chętni dwa razy się zastanowią. Chodzi o broń na najskuteczniejszy dziś doping, czyli transfuzję wcześniej pobranej własnej krwi. Dotąd były tylko testy pozwalające wykryć dopingowanie się cudzą krwią. Transfuzje autologiczne w badaniach były niewykrywalne, można było ukarać zawodnika tylko, jeśli go złapano ze sprzętem do takich zabiegów albo znaleziono zakrwawione strzykawki.
Teraz będzie inaczej. Na mistrzostwach próbę generalną przejdzie ta sama metoda badania, która mogłaby ostatecznie pogrążyć Alberto Contadora, gdyby atest Światowej Agencji Antydopingowej dostała pół roku wcześniej. Wtedy, podczas Tour de France, laboratorium w Kolonii wykryło w pobranych od niego próbkach nie tylko minimalną ilość clenbuterolu, ale też alarmujące stężenie śladów po DEHP, ftalanie dwu-2-etyloheksylu, czyli substancji wykorzystywanej do zmiękczania tworzyw sztucznych. Na przykład worków, w których trzyma się krew do transfuzji. Ślad DEHP można by pewnie znaleźć u każdego, bo to substancja powszechnie stosowana przy przechowywaniu i obróbce żywności, przenikająca do niej. Ale u Contadora stężenie było tak duże, jakby miał krwiobieg z plastiku.
Doktor Rasmus Damsgaard, młody Duńczyk, który był szefem programu antydopingowego w grupie, w której kiedyś jeździł Contador, jeszcze przed ujawnieniem informacji o śladach zmiękczacza powiedział, że hiszpański kolarz zapewne przetoczył sobie krew z tego etapu przygotowań, gdy brał też clenbuterol. Zgubiła go pewność siebie, nie przypuszczał, że badacze z Kolonii mają już tak czułą aparaturę. Hiszpana można jednak ukarać tylko za ten ostatni środek, bo test nie przeszedł jeszcze wówczas odpowiedniej procedury. Formalności dopełniono kilka tygodni temu.