Średnie skocznie, gatunek występujący jeszcze tylko w mistrzostwach świata i igrzyskach, to od zawsze był żywioł Małysza. Na nich zdobywał trzy z czterech złotych medali MŚ, na przebudowanej Midtstubakken ma według norweskich dziennikarzy największe szanse na złoto. Polubił tę skocznię od pierwszej próby.
Tylko w drugiej serii skok mu się nie udał, pozostałe treningi wygrał (dwa razy 103,5 m). W czołówce cały czas był Andreas Kofler, dobrze skakali Simon Ammann i Gregor Schlierenzauer, a drugi trening wygrał Matti Hautamaeki (Małysz był w tej serii 16.). Z najlepszych brakowało na starcie tylko Thomasa Morgensterna, jednego z niewielu skoczków, którzy wybijają się jeszcze mocniej niż Małysz.
– Thomas później przyleciał i zacznie trenować w czwartek. Skocznia jest świetna, znakomicie wyprofilowana, z długim przejściem do progu. Przygotowana też jak należy. W drugim skoku trochę przesadziłem z wyjściem do przodu, narta została. Ale reszta prób mi się udała. Nie chcę tylko, żeby teraz w Polsce było szaleństwo, że Małysz leci po złoto. Po prostu wiem, że jestem mocny. Byle podczas konkursów nie wiało – mówił Adam.
Adam Małysz nie chce, by zapanowało przekonanie, że poleci po złoto