Trzecie złoto Bjoergen, drugie srebro Kowalczyk

Bieg na 10 km. Jeszcze przed ostatnim wzniesieniem Justyna Kowalczyk była pierwsza, ale Marit Bjoergen wyrwała zwycięstwo

Publikacja: 28.02.2011 21:13

Justyna Kowalczyk na mecie wyścigu

Justyna Kowalczyk na mecie wyścigu

Foto: AFP

To był bieg na wyniszczenie. Jeden wielki ból, jak potem powiedzą Justyna i Marit. Takich szaleństw się w Pucharze Świata nie ogląda, nawet w Tour de Ski każdy pamięta, że trzeba gdzieś przyhamować. A tu nie było żadnego kalkulowania. Tylko one, zegar i 10 kilometrów  przed nimi.

Justyna padła tuż za metą, ktoś przykrył ją  kocem. Nie pamięta nawet, kiedy wstała. Świadomość wróciła jej, gdy zobaczyła nad sobą serwismena Peepa Koidu. Marit leżała kilka metrów dalej. Wstała tylko dlatego, że zrobiło jej się niedobrze. Była tak zmęczona, że ceremonię wręczenia kwiatów medalistkom trzeba było opóźnić. Wszystkie trzy – Bjoergen, Kowalczyk i Aino Kaisa Saarinen – pobiegły na granicy wytrzymałości. Ale znów się okazało, że w przypadku Bjoergen ta granica leży dalej. Po pierwszym pomiarze czasu Justyna prowadziła z przewagą ponad 9 sekund. Na drugim, po siedmiu kilometrach, była szybsza o 8,5. A na mecie traciła 4,1.

O 10 km stylem klasycznym mówi się, że to konkurencja Kowalczyk, ale medal zdobyła w niej dotąd tylko raz, brązowy w Libercu. W tym sezonie Bjoergen królowała  niezagrożona. Te cztery sekundy to jej najmniejsza przewaga od dawna.

Nikt nie zmusił kibiców w Holmenkollen do tak długiej ciszy jak Justyna po pierwszym pomiarze czasu. Zdążyli jeszcze krzyknąć, gdy Marit mijała go z przewagą 5,9 sekund nad Saarinen, ale zza zakrętu już wypadła Polka, startująca ostatnia. Ruszyła 30 sekund za Bjoergen, a na pomiarze była tylko 20 sekund za nią.

– Nawet Norwegowie mnie dopingowali, jeśli chodzi o to, co się działo przy trasie, był to jeden z najpiękniejszych biegów w życiu – mówiła Justyna. A na stadionie trwało ciche odliczanie: gdzie jest Kowalczyk, ile sekund minie, zanim przybiegnie tam, gdzie przed chwilą była Bjoergen. W pewnym momencie, na końcu najbardziej morderczego podbiegu, przewagi Justyny uzbierało się kilkanaście sekund. Od tej pory tylko malała. To, że w końcu zmieni  się w stratę, było jasne już kilkadziesiąt metrów przed metą.

Kto wie, jak to by się skończyło, gdyby wystartowała Arianna Follis, trzecia w  PŚ. Ale ta specjalistka od stylu dowolnego oszczędzała siły i Bjoergen ruszyła na trasę za inną Włoszką Marianną Longą, mocniejszą stylem klasycznym, zawziętą. Marit dogoniła ją trzy kilometry przed metą, wyprzedziła, ale Longa nie odpuszczała. To ujma na honorze, dać się wyprzedzić komuś, kto startował później. Ostatni kilometr do mety ścigały się tor w tor. Bjoergen mówiła później, że to  jej pomogło urywać kolejne sekundy.

Każdej  pomagali również  sojusznicy rozstawieni co kilkaset metrów. Justynie nie tylko jej sztab, ale też zaprzyjaźnieni Rosjanie, Kazachowie, Czesi.  Bjoergen miała takich pomocników jeszcze więcej. Norwegowie rozstawili swoich ludzi co 200 metrów. Decydujące minuty wyglądały według Bjoergen tak: – Przed ostatnim podbiegiem przed metą, słyszałam: „Dwie sekundy straty”. Na szczycie Gratishaugen: „Jesteś równo”. Po zjeździe na stadion: „Dwie sekundy przewagi” – opowiadała później.

Na podium broniąca złota z Liberca Saarinen stała w koszulce mistrzyni z 2009, Bjoergen w nowej, a Justyna ściskała w dłoni pluszowego osiołka, którego nazywa ADHD i zabiera na szczęście.

Marit ma trzecie złoto w Oslo, Justyna drugie srebro i jeszcze jedną szansę przed sobą: sobotni bieg na 30 km stylem łyżwowym. W czwartkowych wyścigach sztafet Kowalczyk pobiegnie na drugiej zmianie, ale tam wielkich oczekiwań nie ma. Liczy się tylko sobota.

 

Paweł Wilkowicz z Oslo

To był bieg na wyniszczenie. Jeden wielki ból, jak potem powiedzą Justyna i Marit. Takich szaleństw się w Pucharze Świata nie ogląda, nawet w Tour de Ski każdy pamięta, że trzeba gdzieś przyhamować. A tu nie było żadnego kalkulowania. Tylko one, zegar i 10 kilometrów  przed nimi.

Justyna padła tuż za metą, ktoś przykrył ją  kocem. Nie pamięta nawet, kiedy wstała. Świadomość wróciła jej, gdy zobaczyła nad sobą serwismena Peepa Koidu. Marit leżała kilka metrów dalej. Wstała tylko dlatego, że zrobiło jej się niedobrze. Była tak zmęczona, że ceremonię wręczenia kwiatów medalistkom trzeba było opóźnić. Wszystkie trzy – Bjoergen, Kowalczyk i Aino Kaisa Saarinen – pobiegły na granicy wytrzymałości. Ale znów się okazało, że w przypadku Bjoergen ta granica leży dalej. Po pierwszym pomiarze czasu Justyna prowadziła z przewagą ponad 9 sekund. Na drugim, po siedmiu kilometrach, była szybsza o 8,5. A na mecie traciła 4,1.

Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska szykuje się do nowego sezonu. Cel to mistrzostwa świata
Kolarstwo
Strade Bianche. Tadej Pogacar upada, ale wygrywa
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Kolarstwo
Trwa proces lekarza, który wspierał kolarzy. Nie zawsze były to legalne sposoby
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście