Wspólnie nam się coś udało

Publikacja: 24.03.2011 23:18

Hannu Lepistoe znaczy sukces. Od kiedy został trenerem Małysza, tylko z jednej wielkiej imprezy – MŚ

Hannu Lepistoe znaczy sukces. Od kiedy został trenerem Małysza, tylko z jednej wielkiej imprezy – MŚ w Libercu 2009 – wrócili bez medalu

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Adam Małysz odpowiedział na jedną z najgłębszych, niespełnionych potrzeb Polaków po 1989 roku. Potrzebę sukcesu, poczucia, że wspólnie coś się nam udało. Skoczek z Wisły stał się więc symbolem wspólnoty naszego społeczeństwa – tłumaczył „Rz" blisko dziesięć lat temu socjolog profesor Ireneusz Krzemiński.

Pierwsze lata sukcesów Orła z Wisły to było szaleństwo. Stutysięczny tłum w Zakopanem, tłok jak w japońskim metrze na Krupówkach. Ludzie w przyśpieszonym tempie uczyli się skoków, choć doświadczonych nauczycieli nie było wielu. Tym, który w pierwszym okresie wziął to na swoje barki, był ówczesny trener kadry polskich skoczków, dziś prezes PZN, Apoloniusz Tajner.  Małysz w rankingach popularności bił o kilka długości piłkarzy, pobił też Andrzeja Gołotę. Jego skoki oglądało więcej ludzi niż wizytę papieża.

Dziś Mistrz kończy karierę i nie wie jeszcze, jak będzie wyglądało jego życie po skokach. Propozycji jest wiele, niektóre interesujące, ta związana z rajdami samochodowymi też ponoć jest. Może upomni się o niego polityka, ale – jak sam twierdzi – odpowiadać za innych ludzi to zbyt poważna sprawa.

W czasach wielkich sukcesów Małysza prof. Krzemiński próbował odpowiedzieć na pytanie, czy można się nim znudzić. – Jak będzie wygrywał, to może nie, zwłaszcza gdy będzie to robił w wielkim stylu. Ale jak będzie tak średnio wygrywał, to pewnie tak. Ludzie, zwłaszcza przed telewizorem, w końcu się znudzą.

Jednak się nie znudzili. Ostatni konkurs z jego udziałem obejrzało ponad 6 mln telewidzów, w sobotę na Zakopane znów będzie patrzyła cała Polska. Małysz do końca budził emocje.

Adam Małysz odpowiedział na jedną z najgłębszych, niespełnionych potrzeb Polaków po 1989 roku. Potrzebę sukcesu, poczucia, że wspólnie coś się nam udało. Skoczek z Wisły stał się więc symbolem wspólnoty naszego społeczeństwa – tłumaczył „Rz" blisko dziesięć lat temu socjolog profesor Ireneusz Krzemiński.

Pierwsze lata sukcesów Orła z Wisły to było szaleństwo. Stutysięczny tłum w Zakopanem, tłok jak w japońskim metrze na Krupówkach. Ludzie w przyśpieszonym tempie uczyli się skoków, choć doświadczonych nauczycieli nie było wielu. Tym, który w pierwszym okresie wziął to na swoje barki, był ówczesny trener kadry polskich skoczków, dziś prezes PZN, Apoloniusz Tajner.  Małysz w rankingach popularności bił o kilka długości piłkarzy, pobił też Andrzeja Gołotę. Jego skoki oglądało więcej ludzi niż wizytę papieża.

Inne sporty
Ruszyła Suzuki Marine Academy 2025. Przygotuj się na sezon na wodzie!
Inne sporty
Jan-Krzysztof Duda dla „Rzeczpospolitej”: Nie boimy się sztucznej inteligencji
Inne sporty
Rusza walka o mistrzostwo świata na żużlu. Warszawa poddaje się ostatnia
szachy
Weselin Topałow, były mistrz świata w szachach, dla „Rzeczpospolitej”: Dobrze jest łączyć show i wygrywanie
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Inne sporty
Puchar Świata. Najlepsi na świecie wystąpią w Beskidach