Rozmowy z Małyszem

To będzie ostatnia taka sobota w Zakopanem. Warto tam być i wszystko zapamiętać

Publikacja: 25.03.2011 00:12

Adam Małysz, jakiego będziemy oglądali coraz częściej

Adam Małysz, jakiego będziemy oglądali coraz częściej

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

– To nie ja wybierałem skoki, tylko skoki wybrały mnie. Wujek był trenerem, ojciec kierowcą w klubie. Można powiedzieć, że byłem skazany na skoki. I nie było mi z tym źle – mówi dzisiaj o początkach swojej kariery.

Dojrzewał do poważnych rozmów z każdym rokiem. Na początku uciekał od dziennikarzy,  nie mógł zrozumieć, czego chcą. Ogromna popularność, która spadła na niego nagle, była zbyt dużym wyzwaniem.

– Kiedy wybuchło coś, co dopiero później nazwano małyszomanią, byłem w USA – mówił wtedy „Rz" socjolog prof. Ireneusz Krzemiński. – O tym, że mamy tak wybitnego skoczka, dowiedziałem się od moich przyjaciół z Polonii amerykańskiej. Mówili o nim z entuzjazmem, spontanicznie cieszyli się z jego sukcesów. Szybko zrozumiałem, że ten chłopak i jego skoki są szczególnym darem dla Polaków.

Symbol wspólnoty

Ale już w roku 2002, gdy zdecydował się na rozmowę z „Rz",   był medialnym profesjonalistą.   – Mam godzinę, jestem do dyspozycji. O 10 zaczynam trening.

Mówił ciekawie, już wtedy miał osobiste przemyślenia dotyczące polityki i tego, co się w Polsce dzieje, choć zastrzegał, iż  nie myśli o karierze polityka, mimo że otrzymuje takie propozycje.

– On zawsze podkreślał swoją skromność, swoją zwyczajność. I chyba to zaważyło, że stał się takim symbolem wspólnoty. Powtarzał, że sława mu przeszkadza, ale to ona dodawała mu sił. Kochały go dzieci, ich mamy i babcie, Drobny, niewysoki, szary, zwykły człowiek. Taki z ulicy, który osiągnął tak wiele przez swój talent, umiejętności i na tle polskiej rzeczywistości, polskiego narzekania i polskiej niewiary stał się symbolem człowieka sukcesu – tak mówił o Małyszu prof. Krzemiński.

Oswojona sława

Małysz z każdym rokiem nie tylko lepiej skakał, również lepiej mówił. Kiedy  zdobył dwa złote medale mistrzostw świata w Predazzo (2003), na ostatniej konferencji w Cavalese błysnął góralskim dowcipem. Podczas igrzysk w Vancouver (2010)  opowiadał  po niemiecku nie tylko o swoich wspaniałych srebrnych skokach.

Kiedy kończył się kolejny sezon i pytano go, gdzie zabierze rodzinę na urlop, odpowiadał:          – Przecież ja całe życie podróżuję. Z zawodów na zawody, jak nie samochodem, to przesiadam się z samolotu w samolot, by zdążyć z jednej  skoczni na drugą. Chyba nic w tym dziwnego, że zamiast podróżować, wolę posiedzieć w domu.

A tak mówił o sławie, od której kiedyś uciekał: – Nauczyłem się z nią żyć, w jakimś sensie ją oswoiłem. Widać wiek robi swoje i chyba ta cała małyszomania trochę ucichła. Teraz już tak tego nie odczuwam, choć wciąż się dziwię, co ja takiego mam w sobie, że mnie poznają. Ja, gdy widzę kogoś znanego z telewizji, to się zastanawiam, czy to na pewno on. A ci, którzy na mój widok od razu krzyczą: „Małysz!", nie mają żadnych wątpliwości.

O upadkach na skoczni i  ryzyku poza nią: – Najgorszy upadek miałem przed laty na Wielkiej Krokwi, gdzie za bardzo wyleciałem w powietrze, a po lądowaniu wykręciłem nogę, bo szpic narty wbił mi się w śnieg. Koziołkowałem na sam dół. Było nawet trochę śmiesznie, bo szedł z naprzeciwka Marek Siderek (szef wyszkolenia PZN) z kolegą, patrzy na skocznię i mówi: – Chłopcy jeszcze nie skaczą, bo chorągiewka jest wbita na buli. A to była moja narta. Miałem wtedy dużo szczęścia, tylko skręciłem nogę. Potem nie dbaliśmy z trenerem, aby popracować nad tą skręconą nogą, i od tego czasu właśnie lewa narta czasem mi opada – mówił „Rz".

Krew szybciej krąży

Później miał jeszcze bardzo niebezpieczny upadek w USA na olimpijskiej skoczni w Salt Lake City i w tym roku w Zakopanem w ostatnim, trzecim, konkursie, który wygrał Kamil Stoch. Małysz przewrócił się już po wylądowaniu, ale na szczęście nic poważnego się nie stało, choć przez kilka dni był wyłączony z treningów.

On sam twierdzi, że jak na tyle lat skakania, to wypadki właściwie go omijały. – Nigdy się nie połamałem i choć kilka razy boleśnie upadłem, to jednak wychodziłem z opresji cało. Większość skoczków chyba ma gorsze wspomnienia.

Nie skoczy na linie czy ze spadochronem. – Wolę nie kusić losu, ale jakbym miał coś pod nogami, to mogę spróbować. Teraz trzy razy pomyślę, zanim coś zrobię. Prawdą jest, że młodość nie zna strachu i ma w sobie więcej szaleństwa. Z wiekiem pojawia się rozwaga – tłumaczył, co czuje przed skokiem na górze. – Ale to nie oznacza, że ryzyko mnie nie pociąga. To nie jest tak, że jak mam trochę wolnego czasu, to siedzę tylko w ogródku i sadzę bratki. Jak Zbyszek Cieślar, kolega z Wisły, zabrał mnie do swojej rajdówki i przejechaliśmy kilka odcinków specjalnych, poczułem, że krew szybciej krąży mi w żyłach.

W sobotę na jego benefis przyjedzie do Zakopanego kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Konkurs na celność lądowania z udziałem najlepszych skoczków świata (Thomas Morgenstern, Gregor Schlierenzauer, Simon Ammann) i występy gwiazd polskiej estrady, które będą żegnać Małysza, obejrzy pod Wielką Krokwią 21 tysięcy.

Bilety sprzedano na pniu.

– To nie ja wybierałem skoki, tylko skoki wybrały mnie. Wujek był trenerem, ojciec kierowcą w klubie. Można powiedzieć, że byłem skazany na skoki. I nie było mi z tym źle – mówi dzisiaj o początkach swojej kariery.

Dojrzewał do poważnych rozmów z każdym rokiem. Na początku uciekał od dziennikarzy,  nie mógł zrozumieć, czego chcą. Ogromna popularność, która spadła na niego nagle, była zbyt dużym wyzwaniem.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej