Uśmiechnięty niedosyt

Finał sezonu i Puchar Świata wygrała Marit Bjoergen. Ale sobota należała do Justyny Kowalczyk

Publikacja: 19.03.2012 00:59

Marit Bjoergen z nagrodą za zwycięstwo w PŚ

Marit Bjoergen z nagrodą za zwycięstwo w PŚ

Foto: AFP

Korespondencja z Falun

Falun – to brzmi różnie. Trzy lata temu była tu walka dwóch koleżanek, które umiały żartować z siebie nawzajem, a gdy już stało się jasne, że puchar zdobyła Justyna, a nie Petra Majdić, piły razem szampana z jednej wielkiej butelki.

Dwa lata temu Kowalczyk odebrała w Szwecji wszystkie trzy Kule, ale sam wyścig finałowy przegrała z Marit Bjoergen, bo coś przyczepiło jej się na przedostatnim etapie do nart. Rok temu dzieliła Kule z kończącą karierę Majdić i żegnała Słowenkę, biegnąc w opasce z napisem „Goodbye Petra". A wyścig znowu wygrała Bjoergen, bo to była zima, gdy zwyciężała, jak chciała.

Falun 2012, na skrawkach śniegu, które jakoś udało się uratować przed odwilżą, było zupełnie inne. Kończył się tu zimowy serial niepodobny do poprzednich. Bez mistrzostw, bez igrzysk, bez Kul dla Justyny, bez pożegnań, bo kto chciał się rozstać z nartami, zrobił to rok temu po MŚ w Oslo. Nie dzwonili prezydent ani premier. Nie było już Petry i nie było, z kim pić szampana przy trasie. Miała swoją fetę Bjoergen, która zwykle w Falun obchodzi urodziny (jutro kończy 32 lata), ale tam polskiej ekipy nie proszą. I to się raczej nie zmieni.

Marit znów nie miała sobie równych w wyścigu, Justyna spadła na ostatnim etapie z drugiego na piąte miejsce. Ale dzień wcześniej to Kowalczyk wygrała na 10 km stylem klasycznym z dużą przewagą, a Bjoergen skończyła poza podium.

Już trzecią zimę one dwie wyrywają sobie każdy tytuł i każdy punkt. Napięcie nie słabnie. Nawet w finale sezonu najchętniej mijały się bez spojrzenia, każda szła w swoją stronę. Dopiero za metą w niedzielę i podczas dekoracji gratulowały sobie zdawkowo. Obie wiedzą, że tym razem w Falun tak naprawdę nic się nie kończyło. To był tylko rozbieg przed poważniejszymi wyzwaniami, bo za rok będą mistrzostwa w Val di Fiemme, za dwa igrzyska w Soczi i każda z nich widzi siebie ze złotem na szyi.

Obie odjeżdżały z Falun i uśmiechnięte, i z niedosytem. Justyna, bo czwarta Kryształowa Kula z rzędu oznaczałaby rekord właściwie nie do pobicia, a tym razem Puchar Świata wzięła Bjoergen. Ale Marit z kolei bardziej od pucharu chciała zwycięstwa w Tour de Ski. Powiedzieli to w Falun otwarcie i ona, i jej trener Egil Kristiansen. To, że nie było tu właściwie norweskich dziennikarzy ani kibiców, też coś znaczy. Kristiansen przyznał, że był taki moment w sezonie, po TdS, kiedy się bał, że wszystko się posypie.

Nie posypało się. Ale inaczej niż w poprzednim sezonie Marit musiała się zwycięstwami dzielić z Polką. Szwedzki finał to sezon w miniaturze: Bjoergen była niezniszczalna na początku i na końcu, a środek należał do Justyny. To było jej szóste tej zimy zwycięstwo na 10 km stylem klasycznym. Po Rogli, Otepaeae, Jakuszycach i dwóch etapach Tour de Ski. – Trochę was zatkało, co? – pytała po sobotnim wyścigu, po którym z 50 sekund przewagi Bjoergen zostało tylko 6,4. Potrzebowała takiej wygranej po ostatnich upadkach, nawet jeśli tego nie mówiła. Nie chodziło o punkty, tylko o pewność siebie. O to, by za metą usłyszeć od dziennikarki norweskiej telewizji: – Czy ty się nigdy nie poddasz? Żeby mówić polskim kibicom: – Cieszę się, że wygrałam, bo nie przyjechaliście tu za mną na darmo.

W niedzielę chciała pobiec dla przyjemności. Nie udało się. Bieg nazwała masakrą. Bjoergen uciekła jej bardzo szybko, potem wyprzedziły ją jeszcze Heidi Weng, Charlotte Kalla i Therese Johaug. – Piszczele zdrętwiały od razu, ledwo się trzymałam na zjazdach. Sobotni wieczór był bardzo ciężki i za to zapłaciłam. Teraz mam zamiar balować za cały sezon. Piękny był, dał mi nadzieję. Znowu potrafię wygrywać – śmiała się za metą.

Poprzednia zima, choć z Kulami, była smutniejsza. Justyna ani razu nie wygrała zawodów PŚ, jeśli startowała w nich też Bjoergen (a tej zimy takich zwycięstw było pięć, nie licząc etapowych), w mistrzostwach świata nie miała ani jednego złota. W Pucharze Świata było mało emocji, a tej zimy zrobił się z niego dreszczowiec i trwał aż do serii upadków Justyny. Już piąty raz z rzędu Polka jest na podium całego PŚ. Lepsze od niej były tylko Jelena Wialbe (dziewięć razy) i Bente Skari (sześć).

Pogoń za nimi zacznie się w listopadzie, zapewne w Kuusamo. Ale ani Justyna, ani Marit nie chcą jeszcze o tym myśleć. Dziś wieczorem Kowalczyk promem wraca do Polski, w środę rano ma mieć w Warszawie operację kolana. – Mam nadzieję, że pójdzie równie dobrze jak sezon – mówiła w Falun. – No, może z lepszym finałem niż to piąte miejsce.

Kobiety: Bieg na 10 km stylem klasycznym ze startu wspólnego:

1. J. Kowalczyk (Polska) 32.03,7; 2. H. Wenig strata 15,3; 3. T. Johaug 16,3; 4. M. Bjoergen (wszystkie Norwegia) 21,7.

Bieg na dochodzenie na 10 km i klasyfikacja wyścigu finałowego:

1. Bjoergen 29.21,6; 2. Weng strata 46,1; 3. Kalla 46,8; 4. T. Johaug 46,8; 5. Kowalczyk.

Klasyfikacja końcowa PŚ: 1. Bjoergen 2689 pkt; 2. Kowalczyk 2419; 3. Johaug 1787; 4. Kalla 1376; ... 103. A. Szymańczak 4; 112. S. Jaśkowiec (obie Polska) 2.

Małą Kryształową Kulę za sprinty zdobyła Kikkan Randall (USA, Justyna Kowalczyk była w tej klasyfikacji czwarta), a za biegi dystansowe Bjoergen (drugie miejsce Kowalczyk).

Mężczyźni: Bieg na 15 km st. klasycznym ze startu wspólnego:

1. D. Cologna (Szwajcaria) 43.14,9; 2. E. Roenning (Norwegia) strata 0,4 s; 3. L. Valjas (Kanada) 1,3.

Bieg na dochodzenie na 15 km st. dowolnym i klasyfikacja wyścigu finałowego:

1. Cologna 39.59,9; 2. D. Kershaw (Kanada) strata 23,8 s; 3. N. Dyrhaug (Norwegia) 40,5.

Klasyfikacja końcowa PŚ: 1. Cologna 2216 pkt; 2. Kershaw 1466; 3. P. Northug (Norwegia) 1199.

Małą Kryształową Kulę za sprinty zdobył Teodor Peterson (Szwecja), a za biegi dystansowe Dario Cologna.

 

Opinie:

Marit Bjoergen, triumfatorka Pucharu Świata

Byłam bardzo podrażniona tym, co się stało w sobotę. Justyna była nieuchwytna, wszystko, co mogłam zrobić, to ograniczać straty i udało się na tyle, że zachowałam prowadzenie w wyścigu. Ustaliłyśmy z koleżankami z drużyny, że sobie tutaj nie pomagamy, każda biegnie po swoje, chciałam ten puchar zapewnić sobie sama. I w niedzielę to zrobiłam, czułam się znów mocna.

Kończy się świetny sezon, z wieloma zwycięstwami, tylko trzy razy nie byłam na podium. Bieg na 30 km w Holmenkollen to będzie najmilsze wspomnienie. Ale to był też sezon trudny, bo walczyłyśmy z Justyną od początku do końca. Moim wielkim celem było Tour de Ski, bo nigdy go jeszcze nie wygrałam, a wielką Kryształową Kulę zdobywam trzeci raz. Ale w Tourze Justyna wygrała ze mną o 30 sekund, była wtedy mocniejsza. Tak bywa, miałam za sobą dwie bardzo udane zimy, teraz Kowalczyk też biegała znakomicie.

Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk

Przeczuwałem, że ostatni etap stylem dowolnym będzie tak wyglądał i Marit odrobi wszystko, co straciła dzień wcześniej. Justyna zapłaciła za sobotni bieg, ostatnio nie czuje się najlepiej w stylu dowolnym. Nie ta świeżość, nie te nóżki, nie ta siła, co wcześniej w sezonie. Wszystko boli. Źle się czuła i w sobotę wieczorem, i w niedzielę rano. Szkoda, ale jesteśmy i tak bardzo zadowoleni z sezonu. Dużo bardziej niż z poprzedniego. Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z Bjoergen, że to nie jest zawsze maszyna do wygrywania. Justyna była na podium w 21 startach, 11 razy pierwsza. Nie ma w ogóle porównania z poprzednią zimą. Pewnie nawet Norwegowie się cieszą, że jest taka Kowalczyk, która nie dopuszcza do nudy i wdziera się między ich dziewczyny. Naprawdę wiele rzeczy nam się udało.

Korespondencja z Falun

Falun – to brzmi różnie. Trzy lata temu była tu walka dwóch koleżanek, które umiały żartować z siebie nawzajem, a gdy już stało się jasne, że puchar zdobyła Justyna, a nie Petra Majdić, piły razem szampana z jednej wielkiej butelki.

Pozostało 96% artykułu
kolarstwo
Marek Leśniewski, nowy prezes PZKol: Jestem zaprawiony w boju
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Inne sporty
Wybory w Polskim Związku Kolarskim. Kto wygrał i czy prezes jest prezesem?
Kolarstwo
Czesław Lang: Stanowisko prezesa PZKol nie jest mi do niczego potrzebne
Inne sporty
Polski Związek Kolarski. Jest źle, ale kandydatów na prezesa nie brakuje
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Inne sporty
Pierwsza Polka w historii zdobyła koronę Himalajów i Karakorum