To bardziej przypomina partię szachów niż mecz hokejowy. Zamiast szybkich akcji i mnóstwa strzałów na bramkę są długie namysły, konsultacje i obmyślanie strategii. Tylko emocje i brutalność przypominają, że to jednak hokej i miliardy dolarów do podziału.
Pat trwa już około 90 dni i końca nie widać. Wiadomo, że liga nie wystartuje przed nowym rokiem, bo nawet jeśli porozumienie przyniesie pod choinkę Święty Mikołaj, to kiedy drużyny miałyby się przygotować? Zawodnicy rozjechali się po całym świecie.
Na pomoc (już drugi raz) ruszyli mediatorzy federalni i na razie niewiele wskórali. Spotkanie odbyło się gdzieś pod New Jersey i, jak zapewniają zawodnicy i liga (bo żadnego z właścicieli tam nie było), obie strony spotykały się z mediatorami oddzielnie.
Każdy ma swoje racje, a mediatorzy mają z tego stworzyć jedną całość, która się nie rozsypie jak domek z kart. W zeszłym tygodniu właściciele położyli na stole ofertę. Podział zysków 50-50 zamiast dotychczasowego 53-47 proc. na korzyść zawodników, a w zamian 300 mln dolarów jednorazowo dla graczy na wyrównanie strat z tego powodu.
Zawodnicy musieli się też zgodzić na inne warunki: najbliższy układ zbiorowy pracy (CBA) będzie podpisany na 10 lat, kontrakty będą mogły być zawierane najwyżej na pięć lat (chyba że klub odnawia umowę ze swoim zawodnikiem – wtedy na siedem).