Bieg do Klondike

Nigdy jeszcze na biegowych trasach nie leżało tyle pieniędzy. W Norwegii niektórzy mają już więcej sponsorów niż zwycięstw.

Publikacja: 15.12.2012 08:00

Bieg do Klondike

Foto: ROL

– Większą miałam szansę, że trafię milion w totka, niż że biegając w Polsce na nartach, dotrę do medali, popularności i pieniędzy – mówiła Justyna Kowalczyk w nie tak dawnych czasach, gdy ją jeszcze wszystko dziwiło. To, że paparazzi wystają pod jej domem, że zgłasza się tylu chętnych, by się zaopiekować jej premiami, doradzić, co kupić, albo ubłagać, by zainwestowała w ich pomysły.

Justyna była już wtedy mistrzynią olimpijską, ale z nowym życiem dopiero się oswajała. Już zarabiała świetnie, ale przede wszystkich dzięki premiom za zwycięstwa i medale, nie sponsorom. Inwestowała w mieszkania, żeby – jak mówiła pieniądze mądrze zamrozić. Grania w reklamach sobie nie wyobrażała. Biegi narciarskie i reklamy? Gdy startowała do kariery, ten sport był w Polsce ugorem.

Dziś Polska jest największym telewizyjnym rynkiem biegów, zapewniającym Międzynarodowej Federacji Narciarskiej ponad 40 procent światowej widowni tego sportu. Justyna Kowalczyk biegnie w telewizyjnych reklamach Raiffeisen Pol-banku, w innej reklamie ściga się pod górę z mercedesem.

Milion trafiony w totka przestał być porównaniem działającym na wyobraźnię, bo mniej więcej tyle Polka zarabia co sezon z samych premii w Pucharze Świata (305,5 tys. franków w ostatnim sezonie), a gdy jest sezon igrzysk lub mistrzostw świata, trzeba do tego doliczyć nagrody za medale od PKOl i związku narciarskiego.

Kontrakt reklamowy Justyny z Reiffeisen Polbankiem specjaliści od marketingu sportowego oceniają na ponad 1,5 mln złotych rocznie. Mercedes przekazuje jej samochód, teraz jest to potężny SUV, model GL, w jednej z najlepiej wyposażonych wersji.

Justyna ma jeszcze umowę z Rafako, producentem kotłów, ale to przypadek szczególny. Gdy Polka była zdyskwalifikowana za niezgłoszenie leczenia deksometazonem i wiele osób się od niej odwróciło, nieżyjący już prezes PKOl Piotr Nurowski namówił Rafako do wsparcia jej. Dziś akurat tę firmę Polka reklamuje, nie patrząc na to, czy ktoś inny zapłaciłby więcej, bo nie zapomina o tych, którzy jej pomogli w trudnych chwilach.

Specyficzna jest też umowa z ISC, estońskim producentem sprzętu sportowego, który ubiera cały Team Kowalczyk, czyli Justynę, trenera, serwismenów (biegaczka ma też umowę z Fischerem, który dostarcza narty, buty, kije). Do współpracy namówili Polkę właśnie jej estońscy serwismeni, Are Mets i Peep Koidu.

– Tu chodzi bardziej o sympatię Justyny dla Estonii, sentyment do Otepaeae, o pomoc na zasadzie: przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi, niż o chęć zarabiania. Zresztą ona nie jest typem sportowca, który wszystko wycenia. Woli zaufanych ludzi i swobodę działania. Nie związała się z żadną agencją, nie współpracuje na stałe z żadnym menedżerem, bo nie zniosłaby, gdyby jej ktoś kazał coś robić. Liczbę sesji zdjęciowych i reklamowych kazała w umowach ograniczyć do minimum – mówi „Rz" jedna ze współpracujących z nią osób.

W ostatnich latach Justyna dostawała propozycje od gigantów w produkcji sprzętu, Swixa i Crafta, ale odmawiała, tłumacząc się sentymentem do Estończyków. Swix ubiera kadrę Norwegów, Craft Szwedów, kuszą dużymi pieniędzmi, bo biegi są od kilku lat na coraz wyższej fali.

Nie tylko dzięki temu, że nastał czas gwiazd i ich wojen: Justyny z Norweżkami, Pettera Northuga ze Szwedami. Również o to, że biegi dobrze się wpisały w modę na zdrowy styl życia i snobizm na uprawianie sportów wytrzymałościowych.

Celebryci i bogacze katują się w maratonach i triatlonach, ten katorżniczy biznes kręci się coraz szybciej i dotarł też do biegów narciarskich, które świetnie kształtują sylwetkę, a ryzyko kontuzji jest bardzo małe.

W Skandynawii biegacze wygrywają w plebiscytach z piłkarzami, zarabiają na kontraktach reklamowych, szkoleniach motywacyjnych. Firmy produkujące sprzęt, zdrową żywność, właściciele salonów fitness odkryli tu swoje Klondike.

Złota do podziału jest więcej niż kiedykolwiek. Największe szaleństwo jest oczywiście w Norwegii, gdzie mistrzostwa świata 2011 i obsesja na punkcie ćwiczeń i dbania o zdrowie sprawiły, że sponsorzy oblegają związek narciarski i każdą z gwiazd z osobna.

To ostatnie to nowość, bo jeszcze do niedawna norwescy biegacze mieli zakaz podpisywania indywidualnych kontraktów. Kiedyś Bjoern Daehlie czy Vegard Ulvang byli traktowani jak półbogowie, ale wszystkie ich reklamowe dochody musiały przejść przez związek. Dlatego obaj prawdziwych fortun dorobili się dopiero po karierze, na produkcji sygnowanego swoimi nazwiskami sprzętu sportowego. Daehlie w kilku ostatnich latach powiększył swój majątek kilkunastokrotnie do blisko 300 mln koron (160 mln złotych).

Petter Northug, Marit Bjoergen (to głównie dla nich dwojga związek zmienił reguły) i Therese Johaug będą mieli dużo łatwiej. Z danych norweskiego fiskusa wynika, że Bjoergen (reklamuje m.in. norweskie ryby, a w przyszłości chce prowadzić firmę uczącą zdrowego trybu życia) w ostatnich sezonach zarabiała średnio na kontraktach i premiach za zwycięstwa po ok. 3 mln złotych. W 2009 roku jej majątek wynosił 4,2 mln koron (2,3 mln złotych), w 2010 r. już 9,6 mln (5,3 mln złotych), a w 2011 r. – 14,8 mln (8,22 mln). Northug, dużo młodszy i na razie dużo mniej utytułowany, już zgromadził majątek przekraczający 10 mln koron.

A wkrótce przegoni go Therese Johaug, która ma dziewięciu sponsorów, właśnie ruszyła z własnym biznesem odzieżowym, zaczynając od produkcji rękawiczek narciarskich. Firma nazywa się Johaug, a na rękawiczkach jest też znak 30 k, przypominający, kto jest mistrzynią świata na 30 kilometrów.

Therese tylko w 2011 roku powiększyła swój majątek z 2,8 do 7,6 mln koron, czyli do 4,2 mln złotych, a w 2012 r. może pobić rekord dochodów wśród narciarzy, choć na razie wygrała tylko trzy Puchary Świata (Justyna 22, a Bjoergen 57). W biznesie odzieżowym pomaga jej Jon Inge Gullikstad, który pracował na sukces firmy Vegarda Ulvanga. Uważa, że Johaug jest skazana na sukces. Podobnie jak Heidi Weng. Ona nie ma jeszcze żadnego indywidualnego medalu wśród seniorek ani zwycięstwa w PŚ, ale robi takie postępy, że już wziął ją pod swoje skrzydła Red Bull, Heidi reklamuje też buty i firmę leasingową.

Norweski związek narciarski, tak jak jego zawodnicy, w ostatnich trzech latach potroił swoje przychody i już pracuje nad tym, żeby ten boom przedłużyć. Norwegowie pomagają m.in. Amerykankom, Niemkom, Czeszkom, wysyłają do nich swoich specjalistów, by w przyszłości rywalizacja wśród pań nie sprowadzała się tylko, jak teraz, do walki Justyny z norweską armią. Do Polski na razie nie wysyłają, Polska się sama wyżywi.

pływanie
Bartosz Kizierowski trenerem reprezentacji Polski
Inne sporty
Mistrzostwa Europy. Damian Żurek i Kaja Ziomek-Nogal blisko podium
Szachy
Sukces polskiego arcymistrza. Jan-Krzysztof Duda z medalem mistrzostw świata
Inne sporty
Polak płynie do USA. Ksawery Masiuk będzie trenował ze szkoleniowcem legend
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego