Nielegalne odsprzedawanie biletów to w Rosji plaga. Rosyjska federacja piłkarska chwaliła się przed Euro 2012, że walczyła skutecznie z konikami, a i tak pod Stadionem Narodowym w Warszawie, przed meczami Rosjan można było zobaczyć wąsatych mężczyzn o wyglądzie weteranów z Afganistanu. Mieli do sprzedania bilety i specjalnie się z tym nie kryli. Czy znaleźli chętnych – nie wiadomo. Zaufania nie wzbudzaliby nawet jako sprzedawcy sznurówek. Nic dziwnego, że rząd rosyjski chce uniknąć skandalu w czasie zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi.
W lutym przyszłego roku (impreza potrwa od 7 do 23 lutego) do Rosji przyjedzie kilkadziesiąt tysięcy kibiców, a razem z nimi wielu chętnych do szybkiego zarobku. Zarządzenie, podpisane przez prezydenta Władimira Putina, grozi złapanemu grzywną w wysokości miliona rubli (około 33 tys. dolarów) za sprzedawanie wejściówek znacznie powyżej ich ceny nominalnej. Jeśli konik nie byłby zbyt zachłanny i nie windował drakońskich cen, grzywna będzie wynosić 10-krotność ceny biletu. Dla urzędników, którzy mając darmowe karty wstępu, spróbują sprzedawać je w ciemnym zaułku, grzywna wyniesie 20-krotność proponowanej ceny. Jeśli handlem zajmie się firma, grozi jej czasowe zamknięcie. Na astronomiczne zarobki nie mają co liczyć także hotelarze.
Rosyjski rząd nie chce dopuścić do tego, co działo się w czasie Euro 2012 na Ukrainie, gdy za podrzędny pokój żądano1000 euro (zwłaszcza tam, gdzie hoteli było mało). Przed, w trakcie i tuż po igrzyskach obowiązywać mają ustalone sztywne ceny pokoi. Ale tanio i tak nie będzie. Największy luksus, w pięciogwiazdkowym hotelu, np. „Rodina" będzie kosztował 450 dol. za noc dla jednego gościa, w pokoju dwuosobowym. Wersja ekonomiczna, w hotelu trzygwiazdkowym, to wydatek w wysokości 185 dol. za osobę. I ważna informacja: zgodnie z prawem śniadanie musi być wliczone w cenę, jeśli tak jest również poza igrzyskami. W Soczi na gości ma czekać około 42 tysięcy hotelowych pokoi, z czego 27 tysięcy nowych, wybudowanych specjalnie z tej okazji.