Tęsknota w nas – i gaz

Niech żyje Układ Warszawski: Rosja tworzy coraz więcej ponadnarodowych lig, kusząc kraje z dawnego bratniego bloku.

Publikacja: 11.02.2013 00:58

Słynny Jaromir Jagr już kilka lat temu skusił się na wysoką pensję w KHL. Grał w Awangardzie Omsk

Słynny Jaromir Jagr już kilka lat temu skusił się na wysoką pensję w KHL. Grał w Awangardzie Omsk

Foto: AFP

Potężne rosyjskie koncerny walczą o tworzenie takich lig już od dawna, kusząc wielkimi pieniędzmi. Na początku były hokej i koszykówka – one takie ligi mają już kilka lat temu. I odniosły sukces. Kontynentalna Liga Hokejowa (KHL) finansowana głównie przez spółki związane z Gazpromem rzuca powoli wyzwanie najsilniejszej na świecie amerykańsko-kanadyjskiej NHL, a koszykarska Zjednoczona Liga VTB (to skrót Wniesztorgbanku, rosyjskiego giganta finansowego) są obok pucharowej Euroligi najbogatszymi rozgrywkami na kontynencie.

Lepszy świat

Nie jest łatwo się tam dostać. Rosjanie grają z urzędu, a reszta musi albo otrzymać zaproszenie (do VTB), albo czekać na kolejne rozszerzenie rozgrywek i przejść ostrą selekcję (jak w KHL).

Organizatorzy wybierają starannie tych, którzy będą grali, zawsze według podobnego klucza: najsilniejsze zespoły z byłych republik radzieckich (Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi, Ukrainy czy Kazachstanu) w zależności od tego, która dyscyplina jest w tych krajach najmocniejsza. Do tego grona dopraszają kilka drużyn z Europy Środkowej.

Z Polski na grę w lidze VTB mogły sobie pozwolić tylko najbogatsze kluby: Asseco Prokom Gdynia, Turów Zgorzelec czy Anwil Włocławek i sukcesów wielkich na koncie nie mają. Ale trudno oczekiwać, żeby je odnosiły, skoro najbogatsze CSKA Moskwa ma budżet na poziomie 40 mln euro, a inne, nawet mniej medialne drużyny, z łatwością dobijają do 10 mln euro.

W hokeju jest podobnie. Powstający właśnie klub Olivia Gdańsk, który stara się o przyjęcie do KHL – stoi za tą inicjatywą działający na polskim rynku litewski menedżer sportowy Antanas Sakavickas – ostrożnie szacuje swój budżet na 8 mln dolarów. A to tylko na początek, żeby odnieść sukces, potrzeba dużo więcej. Sakavickas nie chce zdradzić źródeł finansowania tego przedsięwzięcia.

Pieniądze w obu ligach czuć na odległość i tym właśnie kuszą: przyjdźcie do nas, to traficie do lepszego świata i zrobimy razem produkt na podobieństwo najlepszych. A pieniądze zawsze pochodzą z tych samych źródeł – państwowych spółek powiązanych z Kremlem. Władza wspiera tworzenie lig, bo dobrze się wpisują w rosyjskie tęsknoty za dawnym imperium.

Szefem KHL jest od początku, od 2008 roku, Aleksander Miedwiediew, człowiek z samego wierzchołka Gazpromu, jeden z najbardziej zaufanych ludzi Kremla. A na liście sponsorów ligi są też holding Sogaz czy Ostchem, którego właścicielem jest ukraiński biznesmen Dmitry Firtasz, jednocześnie jeden ze współwłaścicieli RosUkrEnergo, firmy dostarczającej gaz na Ukrainę. W Komitecie Koordynacyjnym tej ostatniej spółki zasiada Miedwiediew.

Kreml zachęca

A to niejedyne jego związki z biznesem. Prezydent KHL pod koniec istnienia ZSRR był też dyrektorem w wiedeńskim oddziale Donau Banku, który w 2000 roku został przejęty przez państwowy bank VTB. Dlatego liga koszykarska ma z władzą nie mniej silne związki niż hokejowa. Szefem jest tam Siergiej Iwanow, wicepremier, szef kremlowskiej administracji, były minister obrony i były oficer KGB, który swoją karierę zaczynał w Leningradzie razem z Władimirem Putinem.

Teraz w planach jest utworzenie kolejnych rozgrywek – tym razem piłkarskich, które roboczo dostały nawet nazwę Ligi Wspólnoty Niepodległych Państw. I schemat powstawania jest ten sam co wcześniej. Pomysł zgłosił Aleksiej Miller, prezes mistrza Rosji Zenita Sankt Petersburg i jeden z najważniejszych ludzi w Gazpromie.

Natychmiast poparli go Jewgienij Giner z CSKA Moskwa i Sulejman Kerimow z Anży Machaczkała. Ten drugi, jeden z najbogatszych ludzi na świecie według magazynu „Forbes", inwestował też w przeszłości w państwowe spółki Gazprom i Sbierbank.

Projekt podobno wspierają też i Giennadij Sołowiow, prezes Dynamo Moskwa (w przeszłości oficer KGB), i Gieorgij Szilow z Amkara Perm. Twarzą przedsięwzięcia jest były selekcjoner reprezentacji Rosji Walerij Gazzajew (prezes Ałanii Władykaukaz).

A Miller i spółka zachęcają kolejnych i z przyjemnością widzieliby drużyny z Ukrainy, Białorusi czy Armenii. Przypominają, że Wyższa Liga z czasów ZSRR była jedną z najsilniejszych w Europie. Tak pamiętają ją starsi kibice.

Nowa liga to ma być elita i jeszcze miejsce, gdzie się dobrze zarabia. Białoruski BATE Borysów już się zgłasza i wspiera pomysł z całych sił. Ideę popiera piłkarska federacja Armenii, a ich największa gwiazda Henrik Mchitarjan mówi, że to ciekawa koncepcja.

Na Ukrainie już zgłosił się Szachtar Donieck (ale już Dynamo Kijów coraz mocniej się opiera), który w swojej lidze poza Kijowem i Dniepropietrowskiem nie znajdzie godnych rywali. Przeciw są na razie Gruzja (powody szeroko znane) i Azerbejdżan. Pomysł popiera Kreml, pozytywnie wypowiedział się o nim Siergiej Iwanow.

Najwięcej przeszkód może robić FIFA, która nie chce dopuszczać wyjątków i tworzenia ponadnarodowych lig. Tutaj strefy wpływów są jasne: FIFA zarządza na skalę globalną, potem są kontynentalne federacje, takie jak UEFA, a lokalnymi podwórkami gospodarują krajowe federacje – i nie będzie żadnych stanów pośrednich.

W samej Rosji pomysł Ligi Niepodległych Państw też jest rozgrywany przez różne frakcje. Przeciwnikiem jest minister sportu Witalij Mutko, który z kolei popiera Nikołaja Tołstycha, szefa piłkarskiej federacji.

FIFA na razie mówi: niet

Tołstych jest skonfliktowany z największymi klubami, które zgodnie głosowały przeciw niemu w zeszłorocznych wyborach. Ich kandydatem był Siergiej Priadkin, obecny szef SuperLigi (najwyższy poziom rozgrywek). Tołstych wygrał głosami klubów z niższych lig, gdzie przez wiele lat organizował rozgrywki. Do czasu aż w grudniu 2010 roku kierowana przez niego Profesjonalna Liga Piłkarska została rozwiązana, a jej szef został bez pracy. Podobno dlatego, że Tołstych oponował przeciwko wprowadzaniu systemu jesień – wiosna w rosyjskiej piłce.

Dlatego teraz nie bardzo chce się zaangażować w realizację nie swojego pomysłu. Kiedy prezydent FIFA Sepp Blatter mówił w styczniu w Petersburgu, że nie życzy sobie nowej ligi, Tołstych siedział obok niego za stołem i przytakiwał.

Pytanie brzmi: ile milionów trzeba jeszcze dorzucić do tego projektu, żeby FIFA się zastanowiła, czy warto mówić „niet".

masz pytanie, wyślij e-mail do autora l.majchrzyk@rp.pl

Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim