Reklama
Rozwiń

Mikaela Shiffrin, nastoletnia gwiazda narciarstwa z USA

Ameryka podziwia Lindsey Vonn, Teda Ligety i Bode Millera, bo Ameryka jeszcze nie bardzo wie, że ma nową dziewczynę, która podbije alpejskie stoki. Nazywa się Mikaela Shiffrin.

Publikacja: 02.11.2013 08:00

Mikaela Shiffrin, nastoletnia gwiazda narciarstwa z USA

Foto: AFP

Żyje w dwóch światach. Pierwszy to USA. Spędza w ojczyźnie czas głównie w podróżach między stanem Kolorado, bo tam jest Vail, znany ośrodek narciarski, a innymi górami, gdzie trenuje lub startuje. W czerwcu skończyła sportową szkołę średnią – Burke Mountain Academy w północnym Vermoncie, specjalność oczywista: narty alpejskie. Drugi świat to Austria, gdzie kadra amerykańska ma swą bazę i skąd jeździ na europejskie zawody Pucharu Świata. Dlatego uczy się niemieckiego. – Lindsey Vonn mówi płynnie po niemiecku, no i każdy szanuje cię bardziej, gdy potrafisz się dogadać – mówi Mikaela.

W ojczyźnie jest zwykłą nastolatką, która uczy się i trenuje. Jeździ na zawody z mamą Eileen, po wyścigu siada z nią na kanapie i ogląda seriale, albo razem grają na gitarze. Stosunek do świata, po amerykańsku pozytywny. Jeśli idzie do kina to na film o rówieśniczkach, albo komedię romantyczną, horrory odpadają. Jeśli uprawia sport, to z zapałem i wcale nie chce tylko jeździć szybko między bramkami slalomowymi. W tenisa gra dobrze i w popularną amerykańską grę dla dziewczyn, czyli soccer – też.

Jednak rodzina skazała ją na narty, na razie na slalom. Tata Jeff ścigał się w drużynie B Dartmouth University, mama wciąż startuje w zawodach seniorek, starszy brat Taylor też narciarz. Historię narciarską Mikaeli da się streścić tak: jeździła w Vail od dziecka, w 2003 roku rodzina przeniosła się do Lyme, w stanie New Hampshire, by ojciec mógł pracować w szpitalu w Dartmouth jako anestezjolog. Pięć kolejnych lat spędziła w drużynie narciarskiej o ładnej nazwie Lebanon Outing Club. W 2008 roku rodzice posłali ją do Burke Mountain, szkoły, którą skończyła niejedna sława amerykańskich nart. Rok później zaczęła wygrywać każde zawody juniorskie, w których stanęła na starcie. Gdy miała 15 lat, wygrała we Włoszech prestiżowe zawody dziecięce Trofeo Topolino. Najbliższą rywalkę wyprzedziła o 3,4 sekundy.

Dyrektor Burke Mountain, Kirk Dwyer, mówił: – Ona nie chciała wiedzieć, jaka jest dobra. Ciągle pytała co robić, by być lepsza. Nie mieliśmy w żadnym roczniku większego talentu, choć szkołę w Vermoncie kończyli Daron Rahlves czy A. J. Kitt.

Tata dodał do jej wykształcenia sportową teorię psychologiczną wyłożoną przez profesora Andersa Eriksona z uniwersytetu stanowego na Florydzie. Teoria mówi, mocno streszczając, że wielkość sportowca nie jest darem, tylko rodzi się z 10 tysiącami godzin pracy na treningu.

W Pucharze Świata zaczęła startować w 2011 roku. Nie było na co czekać. Kilkanaście miesięcy później, w marcu 2013 roku po pierwszym całym sezonie trenerzy mieli co podliczać: mała Kryształowa Kula za slalom specjalny, cztery zwycięstwa pucharowe, no i mistrzostwo świata w Schladming w wieku 17 lat i 240 dni. Tylko Hanni Wenzel z Liechtensteinu w 1974 roku była trochę młodsza, gdy wręczano jej złoto za slalom specjalny.

Na te i inne rekordy Ameryka nie zwróciła wielkiej uwagi, bo w USA mistrzem narciarstwa zostaje się dopiero po medalu olimpijskim. To dlatego każdy wie, kto to Picabo, Lindsey czy Bode. Mikaela jest sławna, ale w Austrii. Poznają ją w sklepie i na ulicy. Poznają i każą robić wspólne zdjęcia, przybić piątkę, zagadują. Kiedy leciała po mistrzostwach świata do domu, na lotnisku w Nowym Jorku zaczepił ją jakiś pasażer. – Ty jesteś Mikaela Schiffrin, prawda? – zapytał. – Tak, ale jesteśmy w Stanach, skąd to wiesz? – Bo jestem Austriakiem – odpowiedział.

W USA jej talent chwalą na razie tylko ci, którzy się znają. – Ona jest fenomenem – mówi Bode Miller – To przyjemność patrzeć, jak startuje. Ona się nie peszy, jest pewna siebie, jest osobą, na którą chce się stawiać.

– Jestem podekscytowana, myśląc o tym, co może osiągnąć, bo sądzę, zupełnie uczciwie, że jest tak dobra, albo lepsza niż Lindsey Vonn – stwierdziła dwukrotna mistrzyni olimpijska Picabo Street. – Na razie dopiero rozkwita i ma mentalność nastolatki, której otoczka sukcesów nie obchodzi. Musi jednak zacząć myśleć, co robić, by poradzić sobie ze sławą, z tym, że będzie ściągać uwagę, że stanie się dla wielu wzorem do naśladowania i nawet z tym, że stanie się celebrytką – dodaje.

– Ja ją jeszcze trochę bronię przed otoczeniem, daję odrobinę normalności, nawet w tym zwariowanym świecie sportu. Już spada na nią tyle obowiązków. Sądzę, że tak trzeba, Jestem jej tarczą – twierdzi mama Eileen.

W Austrii ma już grupy młodych fanów, którzy stoją na zawodach z transparentami, a potem przychodzą po autografy i zdjęcia. – To bardzo miłe, ale wydaje mi się, że to ja jestem wciąż na ich miejscu, gdy widzę Bode, Lindsey czy Picabo. Wiem, co te dzieciaki czują i wydaje mi się czasem, że to bez sensu... Ja? Gwiazda? Nie mogą sobie wybrać kogoś innego? Ale w końcu to miłe, że mam na nich jakiś wpływ – mówi. Jeszcze czasem sama staje się taka jak one. Nawet ostatnio w Soelden zrobiła sobie fotkę z Millerem, o którym kiedyś pisała w szkole wypracowania.

Na otwarcie Pucharu Świata 2013/14 w Soelden była szósta w slalomie gigancie. To jeszcze nie jest jej specjalność, ale rywalki wkrótce powinny zacząć się bać. – Sama jestem ciekawa, jak się poprawię w gigancie do igrzysk – mówi z uśmiechem. Wzór na dalszą karierę ma blisko. Chce jak Vonn wygrywać we wszystkich konkurencjach. Po Soczi zabierze się wreszcie na poważnie za supergigant i zjazd.

Start ostry w slalomie specjalnym będzie miała za dwa tygodnie w Levi. Za zwycięstwo są tam jak zawsze punkty rankingowe, premia, kwiaty i jeszcze renifer. Oryginalny, lapoński. Renifer zostaje na szczęście w Laponii, właścicielka może śledzić jego życie i przygody przez internet. Potem kilkanaście tygodni startów i w lutym olimpiada. Po niej Ameryka chyba pozna się na Mikaeli Shiffrin.

– Może pozna, może nie. Może tylko trochę się to zmieni i będę miała więcej przyjaciół na Facebooku. Bo ja bym chciała wciąż zachować w Stanach prywatność – twierdzi skromnie nastolatka z patentem na wygrywanie slalomów. Po medalu w Soczi z tą prywatnością jednak chyba się nie uda.

Żyje w dwóch światach. Pierwszy to USA. Spędza w ojczyźnie czas głównie w podróżach między stanem Kolorado, bo tam jest Vail, znany ośrodek narciarski, a innymi górami, gdzie trenuje lub startuje. W czerwcu skończyła sportową szkołę średnią – Burke Mountain Academy w północnym Vermoncie, specjalność oczywista: narty alpejskie. Drugi świat to Austria, gdzie kadra amerykańska ma swą bazę i skąd jeździ na europejskie zawody Pucharu Świata. Dlatego uczy się niemieckiego. – Lindsey Vonn mówi płynnie po niemiecku, no i każdy szanuje cię bardziej, gdy potrafisz się dogadać – mówi Mikaela.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku