Współczesne narty to technologiczne majstersztyki. Producenci pilnują, by tajemnice ich wyrobów nie ujrzały światła dziennego. Między firmami wytwarzającymi sprzęt trwa walka na nowe pomysły i coraz skuteczniejsze rozwiązania. A wszystko zaczęło się od zwykłej drewnianej deski.
Archeolodzy przypuszczają, że narciarstwo było znane już 9000 lat temu. Rysunki naskalne pokazujące ludzi z dwoma długimi kawałkami drewna przyczepionymi do nóg odkryto w Skandynawii. Szacuje się, że malowidła mają ok. 3000–5000 lat. Pierwsze narty służyły ludom dalekiej północy do poruszania się po grubych pokrywach śnieżnych. Były wykorzystywane przede wszystkim w czasie polowań. Ich budowa była bardzo prosta i zawodna, ale wystarczająca, by nie zapadać się w zaspy – dwie ponadmetrowe deski z wyżłobieniem na stopę pośrodku. Pierwszą taką nartę, która prawdopodobnie ma 4000 lat, znaleziono w Norwegii.
Taliowana deska
Przez stulecia nart używali przede wszystkim skandynawscy rolnicy, wojownicy i myśliwi. Zmusił ich do tego surowy klimat. Ale Skandynawowie z tego, co utrudniało im życie, uczynili swoją zaletę. W XVIII wieku oddziały szwedzkiej armii przechodziły szkolenia, jak właściwie poruszać się po śniegu ze sprzętem przyczepionym do nóg i jak wykorzystać to w walce. Dopiero w XIX wieku narciarstwo straciło swój utylitarny charakter. Odkryto, że zjazdy z góry na dwóch deskach mogą również dostarczać sporo radości. Wtedy też rozwój technologii nabrał niespotykanego dotąd rozpędu.
Wszystko zaczęło się ok. 1850 r. za sprawą rzemieślników z norweskiego okręgu Telemark. Doszli oni do wniosku, że dotychczas wytwarzanym nartom daleko do ideału. Były płaskie, przez co pod ciężarem narciarza wyginały się w dół. To stwarzało dodatkowe tarcie i znacząco utrudniało jazdę. Innowatorzy z Telemarku zrobili rzecz prostą, lecz genialną – wygięli deski w górę. Dzięki temu narty nie tylko dawały mniejszy opór. Lepiej amortyzowały, więc były bezpieczniejsze dla stawów. Stały się cieńsze, lżejsze i nie zapadały się w miękkim śniegu. Prawie wszystkim Norwegom wydawało się, że wreszcie wymyślono perfekcyjny sprzęt. Ale znalazł się jeden człowiek, który udowodnił, że warto coś zmienić, bo lepsze nie zawsze jest wrogiem dobrego. To Sondre Norheim, nazywany ojcem współczesnego narciarstwa.
Norheim słynął wśród swoich sąsiadów z nieprzeciętnych umiejętności narciarskich. Z zawodu był stolarzem, więc nic dziwnego, że rozpoczął eksperymentowanie z nartami własnej produkcji. Pierwszy krok ku sprzętowej rewolucji poczynił w 1868 r. Stworzył dwumetrowe taliowane narty, które na środku były węższe nawet o 1 centymetr. Ten trend w produkcji trwał ponad 120 lat.