W marcu podczas mistrzostw świata w Soczi Katarzyna Bachleda-Curuś, Natalia Czerwonka i Luiza Złotkowska do znakomitego startu dodały jeszcze szczęście. Po swoim biegu miały pewny brąz i tak by zostało, gdyby na ostatnim okrążeniu rywalizacji z Kanadyjkami nie przewróciła się jedna z Holenderek. Pech rywalek przyniósł Polkom srebro. Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Jan Szymański z mistrzostw wrócili z medalami brązowymi. Prognostyk przed Soczi znakomity, ale na igrzyska formę trzeba budować od nowa.
– W sezonie olimpijskim poziom rywalizacji idzie w górę. Aby liczyć się w walce o olimpijskie kwalifikacje od początku Pucharu Świata trzeba być w wysokiej formie – mówił Bródka podczas przygotowań. Akurat jemu to się nie udało. Zdobywca PŚ na dystansie 1500 metrów w poprzednim sezonie tym razem miał falstart – krótko przed pierwszym startem przeciążył kolano. Pojawił się ból i przez trzy tygodnie Bródka właściwie nie trenował. W Calgary pojechał przeciętnie, w Salt Lake City było już znacznie lepiej, ale pełnię możliwości pokazał dopiero w Astanie i Berlinie. W Kazachstanie na swoim koronnym dystansie był trzeci, w Niemczech drugi.
– On jest naszym głównym kandydatem do indywidualnego medalu na igrzyskach. W przypadku piątego na 1000 metrów i szóstego na 1500 metrów zawodnika mistrzostw świata nie może być inaczej – podkreśla Ewa Białkowska, koordynatorka kadr olimpijskich Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, która w 2010 roku w Vancouver doprowadziła drużynę kobiet do brązowego medalu. Problemy w tym sezonie nie omijały także Szymańskiego. W Salt Lake City był chory i bez niego wyścig drużynowy Polacy pojechali źle. Berlin był dla nich zawodami ostatniej szansy na wywalczenie kwalifikacji olimpijskiej. Udało się. Szybciej pojechali jedynie Holendrzy i Koreańczycy, historyczny awans stał się faktem. – Tak szybko jak w Berlinie jeszcze w Europie nie jeździliśmy. Wszyscy jesteśmy w dobrej formie, i gotowi na to, by rywalizować na 100 procent – tłumaczył Niedźwiedzki.
W Berlinie jako pierwsza Polka na podium PŚ stanęła Katarzyna Bachleda-Curuś – była druga na 1500 metrów. Łyżwiarka chce zrehabilitować się za nieudane indywidualne starty na igrzyskach w Vancouver i w Soczi walczyć o medal. – Skupiam się na indywidualnych występach, a bieg drużynowy jest dla mnie tylko jedną z konkurencji – mówi Bachleda-Curuś. Na torze tego nie widać. Wyniki drużyny panczenistek mówią same za siebie - jedna z najlepszych ekip świata może w Soczi zdobyć medal. W Calgary trzecie miejsce zajęły w składzie Bachleda-Curuś, Złotkowska i Katarzyna Woźniak, w Berlinie drugie finiszowały Bachleda-Curuś, Złotkowska i Czerwonka.
Te wyniki są godne uwagi, bo w Polsce nadal nie ma hali do całorocznych treningów, odkryte tory działają zaledwie przez trzy miesiące i w kluczowych okresach zawodnicy muszą budować formę za granicą. – W tej chwili dajemy sobie radę, ale to się może szybko skończyć z powodu braku następców – podkreśla trener kadry Wiesław Kmiecik.