Trener Łukasz Kruczek przeżył chwile dumy, jakie kiedyś rezerwowane były niemal wyłącznie dla Austriaków, Niemców czy Norwegów. Jego szóstka urządziła sobie na szwajcarskiej skoczni niemal małe mistrzostwa Polski.
Minął miesiąc, a już trzech polskich skoczków wygrywało konkursy Pucharu Świata, ale tak zdecydowanie i w takiej sile – jeszcze nigdy. To, że los wskazał tym razem na Jana Ziobrę na pewno jest pewnym zaskoczeniem, bo choć tej zimy młody skoczek ma stałe miejsce w składzie, to do próby w Engelbergu chował się w cieniu Stocha, Żyły, Kota lub Bieguna. Jednak przeszedł, jak inni młodzi z ekipy Kruczka, porządny trening w kadrze młodzieżowej, od czasu do czasu dostawał szansę na skoki w Pucharze Świata.
To rocznik 1991 – młoda fala polskich skoków, dla których nie jest już problemem dawna sława Adama Małysza, którzy bez strachu potrafią opowiedzieć o swych wrażeniach z konkursu przed zagranicznym dziennikarzem. Tak samo jak skoczka, trzeba chwalić trenerów, którzy wiedzieli, kiedy postawić na Janka Ziobrę z Rabki i doprowadzili do sukcesu, od którego marzenia olimpijskie robią się coraz bardziej śmiałe.
Pierwszy konkurs w Engelbergu dzięki Polakom wyglądał świetnie, choć z austriackiego czy niemieckiego punktu widzenia takim nie był. Ziobro prowadził już po pierwszej serii – 134 m, tuż za nim (0,2 pkt) czaił się Anders Bardal, następne miesjce zajmował Jakub Janda – kolejny z weteranów, którzy odżyli w roku igrzysk. Dalej już cała polska siła: czwarty Żyła, siódmy Stoch, ósmy Murańka. Maciej Kot i Dawid Kubacki też zakwalifikowali się do drugiej serii.
Stochowi po cichu dawano najwięcej szans na zwycięstwo, tym bardziej że nie przyjechali Japończycy i został na domowe leczenie Thomas Morgenstern. Polski lider w zasadzie wykonał plan: w drugiej serii poleciał 137,5 m, styl dobry, noty wysokie, więc uśmiechnięty stanął przed ścianką i czekał. Jury w drugiej serii podniosło rozbieg, bo pogoda trochę się pogorszyła, lecz o dziwo, ten ruch wcale nie pomógł Gregorowi Schlierenzauerowi – Austriak oddał żółty plastron niemal bez walki (w końcu zajął 27. miejsce).