– Prawa fizyki pozwalają ponoć na jazdę z prędkością ?270 kilometrów na godzinę. Czyli możemy przyspieszyć jeszcze o 19 km, bo obecny rekord świata to 251,400 km – mówi „Rz" jedyny Polak w światowym narciarstwie szybkim. – Co potem? O to bym się na razie nie martwił.
Rekord ustanowiony przez Włocha Simone Origone utrzymuje się od 2006 roku. Jego poprawienie nie jest łatwe, bo na prędkość narciarza składa się wiele elementów: trasa, pogoda, sprzęt, smarowanie, predyspozycje psychiczne, przygotowanie fizyczne, jak w każdym sporcie. A także – choć na pozór wszyscy zjeżdżają podobnie – technika.
Było trochę strachu
– Każdy ma swoją pozycję. Jedni jadą szerzej i niżej, inni węziej i wyżej. Zależnie od predyspozycji, budowy ciała. Ja jeżdżę raczej nisko – mówi Dobrowolski, który może się pochwalić wynikiem 234,933 km.
Narciarskie rekordy prędkości biło się od dawna – jako pierwszy w dokumentach figuruje rezultat 105,675 km uzyskany w 1930 roku w St. Moritz przez pochodzącego z Innsbrucku Gustava Lantschnera. Jednak dopiero niedawno pieczę nad konkurencją przejęła Międzynarodowa Federacja Narciarska.
Pierwsze zawody o Puchar Świata FIS rozegrano w roku 2000, a pierwszych zdobywców PŚ uhonorowano dwa lata później. I wtedy, i dziś narciarze szybcy rekrutowali się przede wszystkim z grona alpejczyków.