Reklama
Rozwiń

Wygrywał i znikał

Shaun White, snowboardzista-biznesmen może być gwiazdą igrzysk w Soczi.

Publikacja: 05.02.2014 01:01

Shaun White ma dwa złote medale olimpijskie, zarabia miliony dolarów, ale rude włosy skrócił i nie j

Shaun White ma dwa złote medale olimpijskie, zarabia miliony dolarów, ale rude włosy skrócił i nie jest już „Latającym Pomidorem”

Foto: PAP/EPA

W Turynie o mało nie przepadł. Po trzech latach dominacji na ekstremalnych X-Games zdecydowanie bardziej konserwatywne igrzyska rozpoczął od przejazdu, który niemal wykluczył go z walki o medale. Ale w finałowej rozgrywce był już bezbłędny.

Do Vancouver leciał u szczytu możliwości i nie zawiódł. W walce z grawitacją znów był niedościgniony. Teraz dostajemy odmienionego White'a, który równie dobrze jak w lodowej rynnie radzi sobie na salonach. Ale tym razem do złota w half-pipie Amerykanin chce dołożyć triumf w debiutującym na igrzyskach slopestyle'u.

White zerwał już z wizerunkiem wiecznego chłopca, od dekady podbijającego snowboardowy świat w rozciągniętych ciuchach i z rozwianymi rudymi lokami. Teraz włosy, którym zawdzięcza swój najsłynniejszy przydomek („Latający Pomidor"), zastąpiła modna fryzura. Ubiór też się zmienił. W końcu ktoś kto lada moment zacznie prowadzić własny program w telewizji NBC musi mieć nienaganną prezencję.

Czas na biznes

Metamorfoza sięga jednak głębiej. Jej symbolem jest Shaun White Enterprises, profesjonalna firma obsługująca wszystkie biznesowe aktywności dwukrotnego mistrza olimpijskiego. Jeszcze w Vancouver jego interesami zarządzała mama. Teraz kontrolę przejęli zawodowcy, choć sam zainteresowany zadbał o to, aby to do niego należało ostatnie słowo – akceptuje osobiście wszystko, od zdjęć w kampaniach reklamowych, przez dobór sponsorów, aż po sygnowane jego nazwiskiem wzory na deskach snowboardowych i linię ubrań sprzedawanych przez sieć Target.

Kilka tygodni temu White pozyskał większość akcji w Air & Style, firmie organizującej festiwale łączące zawody snowboardowe z koncertami. Jeszcze w grudniu był tylko sponsorem tytularnym imprezy w Pekinie. Teraz sam będzie decydował o obsadach i arenach festiwali. Program na sezon 2014/2015 ma zostać ogłoszony wiosną, ale White zdradził już, że planuje przystanki w USA, Chinach i Europie.

– Jako gospodarz zadbam o to, aby skala tego przedsięwzięcia znacznie wzrosła. Postaram się uświetnić rywalizację sportową koncertami moich ulubionych zespołów i muzyków – deklarował na łamach „New York Timesa". Amerykanin nie kryje, że festiwale mają być platformą promocyjną dla sponsorów, którzy zrewanżują się wsparciem"organizacyjnym.

Media coraz poważniejszy flirt White'a z show-biznesem traktują jako naturalny rozwój. Po Vancouver snowboardzista osiągnął status celebryty, teraz przyszedł moment na kolejny krok w karierze, która rozpoczęła się od małego cudu. Shaun urodził się z zespołem Fallota, wrodzoną wadą serca, i ze względu na zagrożenie życia jeszcze przed pierwszymi urodzinami przeszedł dwie poważne operacje.

Kilka lat później po problemie nie było już śladu. Ulubionym miejscem zabaw stał się skatepark w pobliżu rodzinnego domu w San Diego, gdzie Shaun we wszystkim starał się naśladować starszego brata. Swoje „cudowne dziecko" rodzice wozili z jednych zawodów na drugie, parkując jak najbliżej stoków, aby syn zaraz po śniadaniu mógł uciekać na trening.

W wieku siedmiu lat miał pierwszego sponsora. Jako 13-latek na snowboardzie ścigał się już jako zawodowiec. Cztery lata później dołączył do grona zawodowych skateboarderów. Nic dziwnego, w końcu jego mentorem był mistrz deskorolki Tony Hawk.

Jakość – znak firmowy

Już przed olimpijskim debiutem w Turynie White był zaliczany do grona gigantów amerykańskich X-Games. Medale zimowej i letniej edycji imprezy kolekcjonował od szesnastego roku życia. Do 2006 roku wywalczył dziewięć krążków, później dołożył kolejnych czternaście. Aż piętnaście z nich było złotych – wygrywał rywalizację w superpipie, slopestyle'u i skokach na deskorolce. X-Games dały mu sławę, Puchary Świata od początku traktował instrumentalnie, jako zło konieczne do kwalifikacji na igrzyska.

Ale X-Games były też poligonem doświadczalnym dla nowych trików i ewolucji, którymi później Amerykanin zachwycał, walcząc o olimpijskie laury. Startując w Aspen, formę szlifował zarówno przed Turynem, jak i Vancouver. Teraz zdecydował inaczej.

– Rywalizowałem w X-Games od trzynastego roku życia. W dużej mierze dzięki tym zawodom jestem dziś, kim jestem. Niestety, wiem, że tym razem nie dałbym rady startów w Aspen pogodzić z przygotowaniami do Soczi – oświadczył kilka dni przed rozpoczęciem imprezy.

Kolejna modyfikacja w przygotowaniach do tych igrzysk dotyczy treningu. Jeszcze po Vancouver White potrafił całe dnie przebywać na śniegu. Teraz dużo czasu zamiast w lodowej rynnie spędza w sali gimnastycznej. – Właśnie tam pracuję nad techniką, niuansami, które później wykorzystuję w zawodach. Na śnieg wychodzę na dwie godziny dziennie. Stawiam na jakość, nie ilość – tłumaczy.

Jakość to jego znak firmowy – takich warunków do treningu jak White nie ma żaden inny snowboardzista. Przed igrzyskami 2010 jeden ze sponsorów kosztem miliona dolarów zbudował mu w Kolorado prywatną rynnę. Pod koniec ubiegłego roku inny z mecenasów Amerykanina taką samą inwestycję zrealizował dla niego w Australii. Zamknięcia obiektu w Kolorado przed innymi zawodnikami snowboardowy światek nie wybaczył mu do dziś.

White nigdy nie był popularny w środowisku, znanym skądinąd z koleżeństwa i poczucia wspólnoty. – To normalne, że nikt nie lubi kolesia, który ciągle wygrywa. Ale sekret tkwi chyba gdzie indziej. On zawsze się izolował. Nie był kumplem, z którym można było przybić piątkę i pogadać. Po prostu pojawiał się na zawodach, wygrywał i znikał – mówi Dave Finger, dyrektor ds. mediów X-Games.

Chłopiec z gitarą

Być może w Soczi nowy White da się poznać rywalom z lepszej strony. Na przykład z tej, jaką pokazuje jako gitarzysta grupy „Bad Things", która właśnie wydała swój pierwszy album. Snowboardowy multimilioner w ubiegłym roku w trasę koncertową po USA ruszył 15-osobowym vanem i tak jak reszta ekipy spał w tanich, przydrożnych motelach.

W lutym w Soczi o nowej pasji White będzie musiał jednak zapomnieć. Dwóch medali na jednych igrzyskach nie wywalczył jeszcze żaden snowboardzista. Żaden nie zdobył też trzech tytułów z rzędu w jednej konkurencji. Ale jeśli ktoś ma być pierwszy, to chyba właśnie on.

W Turynie o mało nie przepadł. Po trzech latach dominacji na ekstremalnych X-Games zdecydowanie bardziej konserwatywne igrzyska rozpoczął od przejazdu, który niemal wykluczył go z walki o medale. Ale w finałowej rozgrywce był już bezbłędny.

Do Vancouver leciał u szczytu możliwości i nie zawiódł. W walce z grawitacją znów był niedościgniony. Teraz dostajemy odmienionego White'a, który równie dobrze jak w lodowej rynnie radzi sobie na salonach. Ale tym razem do złota w half-pipie Amerykanin chce dołożyć triumf w debiutującym na igrzyskach slopestyle'u.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Inne sporty
Czy to najlepszy sportowiec 2024 roku? Dokonał rzeczy wyjątkowych
Inne sporty
Tomasz Chamera: Za wizerunek PKOl odpowiada jego prezes
pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Rekordowa impreza reprezentacji Polski
Pływanie
Mistrzostwa świata w pływaniu. Kolejne medale i polskie rekordy w Budapeszcie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Inne sporty
Kolarstwo. Zakażą stosowania tlenku węgla?
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku