Korespondencja z Soczi
Ludzie bardziej ciekawi są złych wieści, więc piszmy, jak jest: schody do hotelu w Krasnej Polanie w nocy zaklejone taśmami (pewnie spoiwo jeszcze się wiązało), więc szło się naokoło, podestem dla osób niepełnosprawnych. W pokoju błysk, zapach nowości i jak na trzy gwiazdki, nadmiar wszystkiego: kolumnad, przestrzeni, gresu, lamp i kanap. Ale obsługa szybka, prawie kompetentna. Do pokoju dokwaterowała nieoczekiwanie kolegę ze Skandynawii, ale też, wedle zasady – kto pierwszy wchodzi, ten pokój ma – zaraz go wykwaterowała.
Jest elegancko, czysto, telewizor wielki, łóżka też, prąd płynie, żarówki świecą, ciepła woda i meble są, czajnik czeka, lodówka chłodzi, Internet hula (ale z uwagą, że może dzień–dwa nie hulać, bo będą prowadzone prace usprawniające), zmiana ręczników i sprzątanie codzienne. Śniadanie na ciepło do południa.
Mosty nad Mzymtą
I co najważniejsze – toaleta z jednym siedziskiem, żadnych podwójnych wynalazków obecnych powszechnie w Internecie. Do tego elegancka klapa z hamulcem. Jedna winda szarpie, ale druga już nie. Wobec powszechnego marudzenia wygląda na to, że wysłannik „Rz" trafił szczęśliwie. No, prawie – za drzwiczkami w szafie jest dziura, chyba na sejf, wystają tylko jakieś druty, za to nie ma wieszaków, ale na takie niedogodności narzekać nie wypada.
Transport – znów plus. Sieć autobusów logiczna, spóźnienia takie, że ludzie przećwiczeni w polskich miastach, nie marudzą. Musimy bywać w dwóch centrach prasowych – na dole, w głównym i w górze, tam, skąd rusza się na zawody biegowe, skokowe, biatlonowe i alpejskie. Między centrami jest ponad 40 km drogi przez tunele i mosty nad rzeką Mzymtą.