Obrazki z olimpijskiej wystawy

Miejscowi zastanawiają się, jaka będzie przyszłość Soczi i okolic. Podkreślają, że nie chcą wyjeżdżać, tylko godnie żyć.

Publikacja: 15.02.2014 07:00

Korespondencja z Soczi

Pierwszy obrazek: autostrada. Niezbyt szeroka, w zasadzie na polskie normy dwupasmówka, czyli droga szybkiego ruchu. Z tą szybkością przesady też nie ma, kierowcy autobusów bardzo pilnują znaków ograniczeń. A znaki oraz policjanci stoją gęsto. Te 42 km z Adlera do Krasnej Polany, czyli znad brzegu Morza Czarnego w miejsce, gdzie już blisko do śniegu i gór, pokonuje się raczej majestatycznie.

Autostrada, najdroższy obiekt igrzysk, tnie góry śmiało, wloty tuneli świecą z dala, taka moda, że przeważnie na tęczowo. Szare pasy asfaltu jednych łączą, drugich dzielą. My, przyjezdni, mamy jak dostać się na skocznie, trasy biegowe i alpejskie, miejscowi, przynajmniej niektórzy, klną, że droga olimpijska odcięła ich od pracy, szkół, sklepów, znajomych i wody.

Wstyd starych domów

Obrazek drugi. Z drogi widać dobrze, jak rzeka Mzymta obudowana jest kamienistymi i betonowymi brzegami. Mzymta – obrazek drugi. O tej porze to mała rzeczka, szara w kolorze, lekko spieniona, pełna kamieni, ale kanion przygotowany na nią trzy–cztery razy szerszy.

W kanionie stoją niekiedy baraki, materiały budowlane, palety. Mzymta, autostrada i tory kolejki „Jaskółka" tworzą potrójny pas dzielący dolinę. Jak go przejść – pytanie trudne. O ryby, które kiedyś pływały w rzece, nie pyta nikt. Pytania są o wodę, bo kiedyś brało się z Mzymty, a teraz, lepiej nie mówić, co płynie. Wodę do paru wiosek dowożą cysternami, po olimpiadzie się zobaczy, co dalej. Burmistrz Soczi obiecał zrobić ujęcia.

Po czterdziestu i kilku kilometrach oraz paru szlabanach miasteczko. Obrazek trzeci. Budowle są duże. W nocy podświetlone, styl trudny do opisania, ale monumentalny. Kolumny, łuki, kamień, granity, dużo pięter. Czasem coś w rodzaju prostej i ciemnej wieży w Pizie, okrąglaki dużej średnicy z łukami i ceglanymi dachami jak z toskańskich wzgórz.

Pensjonaty, hotele znanych sieci, apartamentowce. Czasem kloce jak z egipskich kurortów. Miłośnika dobrej architektury mogą załamać. Stare domy, często drewniane, z małymi ogródkami, stoją teraz wstydliwie schowane za szarymi płachtami w białe zygzaki.

Obrazek czwarty, nocny. Środkiem autostrady idzie obywatel w kapturze, chwieje się, pada na asfalt, wstaje, chwyta poręcz dzielącą kierunki ruchu, odzyskuje pion. Pierwszy i ostatni nietrzeźwy widziany w Esto-Sadok. To osiedle założone wiek temu przez kilkanaście rodzin z Estonii, tuż przed Krasną Polaną. Dziś kurort w budowie, jak wszystko wokół. Tam, na zboczu, są skocznie narciarskie Ruskie Gorki.

W sprawie trzeźwości podczas igrzysk są surowe przepisy. Z kilku powodów. Najważniejszy wiadomo – wizerunek Rosji, drugi – bezpieczeństwo. W szkle na obiekty igrzysk niczego się nie wniesie. Sklepy trudno znaleźć, ale są, czynne od 11 do 22. W sklepach wybór lokalny w cenach wysokich i światowy w bardzo wysokich. Podatek górski? Chyba nie, w Soczi, na dole, tak samo drogo.

Kto przyjezdny, kto swój

Produkt tani i dobry to lokalna herbata („krasnodarskij czaj"), dowiadujemy się, że okolice Soczi to jedyne miejsce w Rosji, gdzie da się uprawiać krzewy herbaciane. Krasnodarską herbatę podają nam z elektrycznego samowara panie w biurze prasowym. Dodają świetny miód i ciasteczka. Pani Irina mówi: – Pan poliak, znaczit, znajet, szto eto miod.

Poolimpijskie Soczi będzie miało szansę, jeśli ceny zaakceptuje miejscowa klasa średnia

Te igrzyska są gondolowe, obrazek piąty. Bez kolejek linowych nic tu nie działa. Autostrada to tętnica, kolejki – naczynia boczne. Kolejki, tak jak reszta, należą do wielkich, którzy zorganizowali za miliardy tę olimpiadę. Jedziemy do Justyny Kowalczyk, na ściance wagonika napis: Gazprom, w środku regulamin korzystania z kolejki Gazpromu. Stacja końcowa też należy do giganta gazowego, tak samo jak osiedle drewnianych domków letniskowych, w których mieszka polska mistrzyni. To osiedle puste nie będzie.

Obrazek szósty. Ludzie. Naprawdę miejscowych trudno spotkać, ale jak to zrobić, gdy my w przestrzeniach zagrodzonych, autobusach wydzielonych, za drutem kolczastym, z akredytacjami. Na trybuny przychodzą kibice, ale jak się dowiedzieć, kto przyjezdny, kto swój.

Wolontariusze, w masie swej, przyjezdni. Ponieważ budowa wszystkiego wciąż niedokończona, są jeszcze robotnicy. Też obcy. Tadżycy, Uzbecy, Ingusze, Serbowie, Bóg wie kto. Widać ciemne twarze, kręcone włosy, skośne oczy, język daleki od rosyjskiego. Kiedy mają wolne, stoją w grupach pod hotelami. Stoją osobni, w ciemnych marynarkach, z papierosem w ręku. Zdziwieni patrzą na tych z plecakami, w kurtkach sportowych, z aparatami fotograficznymi, którzy spieszą się gdzieś o 2 w nocy.

No i są jeszcze psy. Obrazek siódmy. Wbrew krwawym opowieściom nie wszystkie udało się wyłapać i uśpić przed igrzyskami. Biegają po ulicach, chude, szybkie i dla przyjezdnych przyjazne. Bohaterami fotograficznych reportaży są trzy szczeniaki spod górskiego biura prasowego: chyba wykopały dziurę pod wielkim namiotem kontroli przed Gorki Media Center.

Trzy wesołe puszyste kule bawią się beztrosko sznurkami namiotu, gryzą gałązki choinek posadzonych wczoraj na trawniku obok (stąd sznurki i kołki) i pozują do obiektywów. Czasem ktoś rzuci im coś do jedzenia. Instynkt przetrwania mają doskonały. Jak w polu widzenia widać ciemne mundury policjantów, śladu po nich nie ma.

Psy są nawet tam, gdzie nie powinno ich być – za płotem z drutów kolczastych, wewnątrz stref chronionych przez wojsko i służby. Teraz nikt ich już nie goni, ochroniarze patrzą i nie reagują, wolontariusze też. Pies, przyjaciel człowieka, chyłkiem śmiga obok kolejki do służbowego autobusu i znajduje śmietnik.

W zawieszeniu

Pieski problem znalazł, przynajmniej teoretycznie, rozwiązanie. Organizacje broniące praw zwierząt przygotowały coś w rodzaju podręcznika zagranicznej adopcji niechcianych psów z Soczi. Opłaty za transport małego psiaka do USA wyliczono na 125–200 dolarów. Przy dużym, przesyłanym w specjalnym pojemniku, koszt rośnie wielokrotnie. Ciekawe, czy chętni się znajdą. Jest też inna opcja: piszą, że w Soczi otworzono pierwsze prowizoryczne schronisko.

Z człowiekiem tak łatwo nie będzie. Zresztą nikt w Adlerze, Krasnej Polanie czy w wioskach porozrzucanych gdzieś po górach w pobliżu stolicy igrzysk nie chce wyjeżdżać, tylko godnie żyć. Na razie trwają igrzyska, to stan przejściowy, przyszłość wciąż w zawieszeniu.

Musi być taniej

Obrazek ósmy i ostatni. W telewizorze hotelowym gorąca dyskusja, co będzie z Soczi i okolicami po igrzyskach. Czy zbudowane w takim pośpiechu hotele i drogi ktoś wykorzysta z pożytkiem dla regionu, czy cały ten olimpijski wysiłek skończy się wielką katastrofą ekologiczną i biznesową. Przedstawicielka organizacji turystycznej mówi głośno i dobitnie, że bez dwóch zasadniczych zmian się nie obejdzie. Pierwsza – transport do Soczi. Parę samolotów dziennie (z Moskwy 2,5 godziny lotu) to stanowczo za mało. A kolej, która niby jest, ale przejazd ze stolicy zajmuje jakieś 37 godzin (w wersji oficjalnej 24–27), to kpina.

Druga zmiana – też konieczna: obniżka cen do poziomu, który zaakceptuje i miejscowa klasa średnia (wyższa już dawno wybrała kurorty zachodniej Europy), i przeciętny turysta z Zachodu. Na razie nie zaakceptuje.

– Bądźmy realistami, nikt do nas nie przyjedzie, jak nie obniżymy cen – mówi śmiało młoda gniewna przedstawicielka branży. Z tej dyskusji dziennik telewizyjny robi newsa i daje w serwisie godzinę później. Powtarzają się argumenty: rocznie przyjeżdża do Soczi 3 mln turystów, a potrzeba 5–6 mln, by cały ten olimpijski zgiełk miał jakikolwiek sens.

Korespondencja z Soczi

Pierwszy obrazek: autostrada. Niezbyt szeroka, w zasadzie na polskie normy dwupasmówka, czyli droga szybkiego ruchu. Z tą szybkością przesady też nie ma, kierowcy autobusów bardzo pilnują znaków ograniczeń. A znaki oraz policjanci stoją gęsto. Te 42 km z Adlera do Krasnej Polany, czyli znad brzegu Morza Czarnego w miejsce, gdzie już blisko do śniegu i gór, pokonuje się raczej majestatycznie.

Pozostało 95% artykułu
Inne sporty
Baseballista zarobi najwięcej w historii. Kontrakt, który przyćmił wszystkie inne
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inne sporty
Indie kontra Chiny. Szachowa gra o tytuł w cieniu Norwega, którego pokonała nuda
Inne sporty
Mistrzostwa świata w pływaniu. Czy Katarzyna Wasick znów dopłynie do podium?
Inne sporty
Kolarskie rekordy bije amator. Czy to jest możliwe?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Inne sporty
Mistrzostwa świata w pływaniu. Polacy jadą do Budapesztu po medale