Zejście w ciszy

Finałowy bieg pań na 30 km stylem dowolnym dał wielkie zwycięstwo Norweżkom, a Justynie Kowalczyk kolejną porcję bólu i przymus zejścia z trasy.

Publikacja: 24.02.2014 01:00

Marit Bjoergen po zwycięstwie na 30 km jest najbardziej utytułowaną narciarką w historii tego sportu

Marit Bjoergen po zwycięstwie na 30 km jest najbardziej utytułowaną narciarką w historii tego sportu

Foto: PAP/EPA

Korespondencja z Krasnej Polany

Za polską biegaczką nadążyć niełatwo, wymyka się wszelkim schematom, ale gdy w sobotni ranek stawała na starcie w ośrodku Laura, wydawało się, że w finałowym biegu igrzysk coś tam jeszcze zrobi, by nudy nie było. Rzeczywiście, nie było, choć trochę żal, że znów sport przegrał z kontuzją.

Wystartowało 57 biegaczek. Nic nowego pod słońcem – po kilku kilometrach było jasne, że tempo ustalają Norweżki. Ustawiły się z przodu cztery: Marit Bjoergen, Therese Johaug, Kristin Stormer Steira i Heidi Weng. Uderzenia butem czy nartą w lewy but Justyny Kowalczyk zaraz po starcie nie dostrzegł gołym okiem nikt, dopiero zdjęcia fotoreporterów pozwoliły na ustalenie, że za blisko była prawa noga Finki Aino-Kaisy Saarinen.

Pretensji nikt nie miał, zwykły tłok, pech, ale skutki bolesne. Do 10 km Polka jeszcze trzymała się blisko najlepszych, do prowadzenia oczywiście się nie rwała, wyglądało z daleka, że kontroluje wydarzenia, lecz wystarczył jeden zryw norweskiej trójki, by polskie emocje nagle wyparowały. Bjoergen, Johaug, Stormer Steira oderwały się od peletonu i zaczęły znikać pozostałym za wzgórzami, zakrętami i wielkimi chojakami. Kto to widział, wzruszał ramionami: bieg się skończył.

Polka tylko chwilę utrzymała się na piątym miejscu, wkrótce doszła ją większa grupa, jeszcze parę minut i sylwetka Kowalczyk pojawiła się za grupą. Małe pocieszenie, że Charlotte Kalla też cierpiała, jednak przeziębienie było prawdziwe, wymuszony odpoczynek nad Morzem Czarnym nic nie dał, Szwedka dobiegła do mety hen za liderkami.

Justyna znalazła gdzieś lukę, przez którą dostała się do kontenera swej ekipy, samego zejścia w ciszy nie zobaczył nikt, może i dobrze, bo to nie jest obrazek do pamiętania. Cóż tu wspominać: spuszczoną głowę, żal, rozpięty lewy but. Spiker krzyczał wprawdzie, że mistrzyni z Polski już nie biegnie, dziękował za wysiłek, ale cóż, pociecha nie była wielka.

Wyjaśnienie Kowalczyk było proste: uderzona stopa zabolała tak, że biec na równych prawach z najlepszymi się nie dało.

Na trasie zaś, prawdę mówiąc norweska norma: jak uciekły, tak dobiegły do mety. Wysiłek był zbiorowy, tylko finisz w miarę indywidualny, bez zaskoczenia. Norwescy dziennikarze musieli ekscytować się tym, że ich dziewczyny w drodze po złoto nie posłuchały trenerów i po 20 km nie zmieniły nart. Prawdę mówiąc, nie musiały, przewaga nad resztą była i tak duża. Marit Bjoergen spełniła kolejne marzenie, nawet z tej okazji się popłakała. Norwegowie mieli w igrzyskach huśtawkę nastrojów w biegach, ale pewnie każdy kraj by się z nimi zamienił, gdy spojrzeć na tabelę medalową.

Kolekcja olimpijska Marit  Bjoergen urosła do sześciu złotych, trzech srebrnych i brązowego. Wśród kobiet nikt nie ma bogatszej.

Z obowiązku dziennikarskiego zanotujmy jeszcze: Sylwia Jaśkowiec była 33., Paulina Maciuszek 41., Kornelia Kubińska 43.

Nam zostały ważkie pytania o przyszłość mistrzyni z Kasiny Wielkiej. Justyna Kowalczyk zeszła z trasy ostatniego biegu w Soczi, ale dokąd pójdzie – jeszcze nie wiemy. Wiemy, że chce startować w Pucharze Świata – w Drammen 5 marca jest sprint stylem klasycznym, następnie 9 marca w Oslo, na Holmenkollen, bieg na 30 km, też stylem klasycznym.

Na dziś ważniejsza wydaje się trójwymiarowa tomografia komputerowa lewej stopy, jaką biegaczka przejdzie po powrocie do Polski w szpitalu św. Rafała w Krakowie. Od diagnozy zależy wiele, kolejne starty najbardziej, ale także to, czy będzie operacja, czy leczenie zachowawcze. Na tym na razie zakończmy opowieść o pani Justynie, co olimpijskie złoto ze złamaną stopą zdobyła. Ale śmiało można zakładać, że interesujący ciąg dalszy z pewnością nastąpi.

Korespondencja z Krasnej Polany

Za polską biegaczką nadążyć niełatwo, wymyka się wszelkim schematom, ale gdy w sobotni ranek stawała na starcie w ośrodku Laura, wydawało się, że w finałowym biegu igrzysk coś tam jeszcze zrobi, by nudy nie było. Rzeczywiście, nie było, choć trochę żal, że znów sport przegrał z kontuzją.

Pozostało 91% artykułu
Inne sporty
Święto polskiej gimnastyki. Rekordowy trening w Gdańsku
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Inne sporty
Rosjanin w natarciu. Aliszer Usmanow wraca do władzy
Inne sporty
Max Verstappen rozbił bank
KAJAKARSTWO
Marta Walczykiewicz nie kończy kariery, ale chce także rządzić
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Inne sporty
Otylia Jędrzejczak ponownie prezesem Polskiego Związku Pływackiego
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska