Temperatury sięgają 15 stopni, co utrudnia rywalizację na śniegu. Mnożą się wypadki – ofiarą jednego z nich stał się alpejczyk Michał Kłos. Upadek na treningu zakończył się dla niego dwudniowym pobytem w szpitalu i powrotem do kraju. Diagnoza wykluczyła złamanie nogi, jednak o starcie Polaka w igrzyskach nie może być mowy.
Na wtorek zaplanowano alpejską superkombinację, jednak znów dała znać o sobie pogoda i udało się rozegrać jedynie slalom. Drugą część – supergigant – przełożono na piątek. Znakomicie spisał się Maciej Krężel. Startujący w grupie niewidomych i niedowidzących Polak zajmuje 3. miejsce.
– Będę walczył o medal – zapowiada, przyznając przy tym, że długie oczekiwanie na supergigant nie ułatwia sprawy. - Czuję ogromną presję i nie podoba mi się, że na ten start będę musiał czekać dwa dni. W czwartek musimy jeszcze pojechać slalom.
Liczba mnoga tu jak najbardziej na miejscu, gdyż niedowidzący narciarze korzystają z pomocy przewodników. Krężelowi od lat pomaga Anna Ogarzyńska.
- Jestem szczęśliwa. Warunki były bardzo trudne zwłaszcza dla niedowidzących. Padał deszcz, była duża mgła, mam nadzieję, że w piątek będzie lepiej. Slalom jest naszą mocniejszą konkurencją, ale wielu faworytów nie ukończyło rywalizacji i to stawia nas w lepszej pozycji przed supergigantem.