Zadecydował drugi przejazd, w którym Ligety śmignął od startu do mety bez najmniejszego błędu. Zegar pokazał czas 1.18,74, który oznaczał ogromną przewagę 1,23 s nad nad chwilowym liderem Mattsem Olssonem.
Na starcie zostało jednak jeszcze czterech wielkich rywali Amerykanina. Nie wyprzedzali go zbyt wiele, Alexis Pinturault i Felix Neureuther byli szybsi w pierwszym przejeździe o 0,01 s, Roberto Nani o 0,06 s, tylko świetny Marcel Hirscher trochę wysunął się do przodu – od Ligety'ego dzieliło go 0,24 s.
Francuz, Niemiec i Włoch przegrali z Amerykaninem drugi przejazd z kretesem, choć w przypadku Pinturaulta strata 0,88 s oznaczała brązowy medal. Został Hirscher i jego siła. Tym razem górą była technika mistrza świata, choć wynik Austriaka 1.19,43 był trzecim rezultatem przejazdu. Drugi należał do Włocha Floriana Eisatha i dał mu awans z 18. na 8. miejsce.
Na podium stanęli zatem ci, którzy powinni tam być, choć zapewne uważano, że Hirscher, który wygrał tej zimy cztery slalomy giganty w Pucharze Świata (Ligety jeden) będzie jednak wyżej. Miał jednak nosa, gdy mówił po pierwszym przejeździe, że wygrać z Tedem Ligetym na jego trasie w Beaver Creek może być misją niemożliwą do wykonania.
Amerykanie dostali wreszcie pierwsze złoto, może nie ostatnie, jeśli w slalomie na miarę lokalnych oczekiwań spisze się mistrzyni olimpijska Mikaela Schiffrin. Ta konkurencja, już przedostatnia na mistrzostwach w stanie Kolorado, jest jedną z nielicznych, w których złoto raczej nie przypadnie Tinie Maze i na pewno nie Annie Fenninger (Austriaczka w slalomach nie startuje).