Lucerna przywitała w sobotę miłośników wioślarstwa słonecznym niebem i wysoką temperaturą. Nawet przez chwilę nie było obaw, że deszcz popsuje zawody. Dopisywały także humory i widzowie usadowieni na kocach wzdłuż toru musieli mieć poczucie, że ta forma spędzenia wolnego dnia była najlepszą z możliwych decyzji.
Jednak to, co kibicom sprawiało radość, zawodników mogło przyprawić o ból głowy. Dosłownie. Upał sprawiał, że wioślarze zmęczeni przypływali już na start. Do tego mocny wiatr wiejący w plecy, czyli w przypadku wioślarstwa utrudniający zadanie (bo jak mawiał klasyk, wioślarze przecież płyną tyłem do przodu).
Pogoda premiowała przede wszystkim tych najsilniejszych. Zgodnie z tradycją najlepiej poradzili sobie Brytyjczycy. Osady z Wielkiej Brytanii wystartują w dziewięciu z 14 finałów A. Według fachowców – o jednym za mało. Ogromnym zaskoczeniem jest brak brytyjskiej załogi w finałowych zmaganiach czwórki bez sternika mężczyzn. Brytyjczycy w półfinale przypłynęli na czwartym miejscu, do zwycięzców z Holandii stracili 2.60 sekundy.
Całkiem nieźle poradzili sobie Polacy. Przede wszystkim ci, na których mało kto stawiał. Na początek miłą niespodziankę sprawiły siostry Maria i Anna Wierzbowskie. W półfinale dwójek bez sternika zajęły trzecie miejsce. Pokonały Francuzki, Włoszki i jedną z dwóch startujących w tym wyścigu brytyjskich osad. Inne Brytyjki wygrały (7:41.70), a Polki straciły do nich 7.02 sekundy. Drugie były reprezentantki RPA.
Na sam koniec dnia zaskoczyła ósemka męska. Piotr Juszczak, Michał Szpakowski, Krystian Aranowski, Marcin Brzeziński, Mikołaj Burda, Mateusz Wilangowski, Zbigniew Schodowski i Robert Fuchs ze sternikiem Danielem Trojanowskim nie należeli do faworytów repasażu. Tym bardziej, że ich przeciwnikami w walce o miejsce w finale A najbardziej prestiżowej wioślarskiej konkurencji byli Holendrzy, Australijczycy, Nowozelandczycy, Włosi i Francuzi.