Wstęp do Areny Ursynów na mecze turnieju jest za darmo, ale niech to nikogo nie myli – grają najwięksi i największe sławy, mistrzowie olimpijscy, świata i zdobywcy Pucharów Świata. Oczywiście zdecydowana większość z Chin.
Żadnego naciągania, przy stole pojawi się Ma Long – obecny mistrz świata i nr 1 rankingu, będzie Zhang Jike – mistrz olimpijski z Londynu, mistrz świata z 2011 i 2013 roku, Xu Xin – teraz nr 2 na świecie i najnowszy mistrz Chin, Fan Zhendong – mistrz Azji, półfinalista MŚ'2015, Fang Bo – finalista MŚ.
Reszta po staremu – wielkich szans raczej nie ma. W Azji Chiny rządzą, zostawiając Japonii, Korei, Singapurowi i innym okruchy z pańskiego stołu. Najlepszy Europejczyk, urodzony w Kijowie Niemiec Dmitrij Ovtcharov (czyli Owczarow) to dziś nr 5. rankingu światowego, jest mistrzem Starego Kontynentu, lecz w niedawnym półfinale PŚ przegrał z Ma Longiem 0-4 zdobywając w czterech setach zaledwie 17 punktów.
Nie będzie Niemca Timo Bolla, którego Chińczycy trochę się bali (kończy leczenie kontuzji), nie będzie Białorusina Władymira Samsonowa, który przed laty miewał niekiedy sposoby na chińskie przewagi. Nie można też przesadnie liczyć na nr 8 na świecie, wicemistrza Europy, Marcosa Freitasa z Portugalii, choć to dobry tenisista.
W części kobiecej World Tour Polish Open chińskie przewagi będą prawdopodobnie jeszcze większe. Pierwsza trójka rankingu światowego: Ding Ning, Liu Shiwen i Zhu Yuling otwiera listę zgłoszeń, nie ma żadnych kompromisów dla reszty świata – żywy chiński mur stanie za stołem i będzie widać co daje katorżniczy trening, doświadczenie trenerów i selekcja z setek tysięcy grających w narodowy sport Państwa Środka.