Każdy narciarz alpejski zna ten skrót: HKR – od Hahnenkamm Rennen. Pierwszy raz członkowie Kitzbüheler Ski Club (rok założenia: 1902) zorganizowali zawody na majestatycznej górze nad miastem na przełomie 1930 i 1931 roku. Obecne zawody mają numer 77.
Nie trzeba było wiele czasu, by w Europie i świecie ogromną sławę zyskała trasa „Streif". Groźną legendę zawdzięcza wielu pułapkom, jakie zastawia nawet na doskonałych narciarzy. Jest niezwykle stroma (jest tam miejsce ze spadkiem stoku sięgającym 85 procent, to po prostu niemal pionowa ściana), są też nagłe wypłaszczenia, zaskakujące skręty, progi wymuszające kilkudziesięciometrowe skoki, różnica wzniesień startu i mety wynosi 860 m, nie dziwi, że niektórzy osiągają prędkości rzędu 140 km/godzinę.
To ponad trzykilometrowa (dokładnie 3312 m w pełnej wersji) próba odwagi i ekstremalnej sprawności. I miejsce bolesnych upadków wielu sław. Rekord trasy od 1997 roku należy do Austriaka Fritza Strobla – wynik 1.51,58 min. wciąż jest granicą, której przekroczenie musi budzić lęk i inne sportowe demony. – Gratuluję którzy tam ze mną zjechali. Myślę, że wszyscy jesteśmy szaleńcami – tak kiedyś oddał powszechne uczucia uczestników zjazdu czterokrotny zwycięzca na „Streifie" Szwajcar Didier Cuche.
W 1967 roku wyścigi z Koguciej Góry weszły do programu Pucharu Świata i wkrótce stały się symbolicznym szczytem sezonu alpejskiego, także dlatego, że to nie tylko sławny bieg zjazdowy, ale kilkudniowe święto narciarstwa, podkreślenie dumnych tradycji i kreacja nowych legend tego sportu.
Zawody pucharowe uzupełniają dziś slalomy na stoku „Ganslern" i supergigant na „Streifalmie", rozgrywany zwykle przez zjazdem (tegoroczny, rozegrany w piątek wygrał Austriak Matthias Mayer, wyprzedził o 0,09 s Włocha Christofa Innerhofera i o 0,44 s Szwajcara Beata Feuza).