Biatloniści jako jedyni sportowcy postanowili wziąć sprawy we własne ręce, widząc opieszałość międzynarodowej federacji (IBU).
Casus belli stanowi raport komisji Richarda McLarena, kanadyjskiego prawnika wynajętego przez Światową Agencję Antydopingową (WADA). W opublikowanym na raty – w czerwcu i grudniu 2016 roku – dokumencie znalazły się dowody, że praktyki dopingowe w rosyjskim sporcie były nagminne i odbywały się za wiedzą i aprobatą władz.
W drugiej części raportu znalazły się nazwiska 31 rosyjskich biatlonistów. Do tej pory zdyskwalifikowano tylko dwóch. Wobec reszty IBU prowadzi postępowanie. Rosjanie odwołali zawody Pucharu Świata w Tiumeniu, które miały się odbyć 9 i 12 marca.
– To maskarada walki z dopingiem – odpowiedział na to najlepszy obecnie zawodnik na świecie, dwukrotny mistrz olimpijski i dziesięciokrotny mistrz świata Martin Fourcade.
Groźba bojkotu
Francuz oburzony brakiem reakcji IBU na raport McLarena stanął na czele rebelii zawodników wobec światowej federacji, choć sam mówi o sobie, że nie jest Nelsonem Mandelą ani Martinem Lutherem Kingiem. Od miesiąca zapowiada, że jest gotów zbojkotować zawody PŚ, jeśli w końcu działacze nie wezmą się poważnie za dopingowiczów.