Nie jest nowicjuszką w Pucharze Świata, wręcz przeciwnie: rozpoczęła siódmy sezon (do tego miała trzyletnią przerwę). Do grudnia 2016 roku stanowiła jednak tło dla najlepszych, także dla swej znakomitej rodaczki – Tiny Maze, która minionej jesieni oficjalnie zakończyła karierę.
Wygląda na to, że trochę nieczekiwanie żal kibiców słoweńskich za Tiną Maze nie będzie długi – 26-letnia Ilka Štuhec włąśnie rozpoczęła sezon życia: 2 grudnia w Lake Louise wygrała pierwszy bieg zjazdowy (i pierwszy raz stanęła na podium PŚ), zaraz potem udowodniła światu i sobie, że może znacznie więcej.
Dzień po pierwszym zwycięskim zjeździe wygrała na tej samej trasie drugi raz, dwa tygodnie później w Val d'Isere znów zaliczyła dublet: sukces w superkombinacji i zjeździe, wreszcie kilka dni temu w Cortinie d'Ampezzo ponownie dwa razy zjawiła się na podium, napierw była trzecia w biegu zjazdowym, następnie pierwsza w supergigancie.
To, że w konkurencjach szybkościowych pojawiła się nowa mocna rywalka dla Lary Gut, Lindsey Vonn i innych sław narciarstwa alpejskiego, zaskoczyło rywalki, ale nie było dużym zaskoczeniem dla dziewczyny z Mariboru.
– Po latach frustracji i braku pomocy ze strony słoweńskiego związku narciarskiego musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Aby zrobić ten wielki krok musiałam stworzyć własną drużynę. Na początku było nam bardzo trudno, związek trochę w końcu dorzucił, ale z pewnością miałam nadzieję na więcej – mówi słoweńska narciarka.