Niemal dokładnie rok przed startem zimowych igrzysk w Korei Południowej polska mistrzyni odniosła 50. zwycięstwo w zawodach PŚ.
Po piątkowym sprincie – w którym zajęła czwarte miejsce, choć mogła nawet wygrać – odżyły nadzieje na podium. Tym bardziej, że do Pjongczangu nie przyjechały najlepsze Norweżki, Szwedki czy Finki.
Bieg łączony to był już popis Kowalczyk. Zaczęła mocno, zaatakowała od samego początku. Po części klasycznej miała ponad 50 sekund przewagi nad grupą pościgową, po zmianie nart na łyżwowe niespodziewanie jeszcze ją powiększyła.
– Byłam tą przewagą zaskoczona – nie ukrywała pani Justyna na mecie. – Miałam świetnie przygotowane narty, nogi mnie niosły. W Pjongczangu czułam się znakomicie. Trasa nie jest trudna, ale jest się gdzie zmęczyć.
Po wygranym biegu spakowała walizki i poleciała do Soczi na ostatnie treningi przed mistrzostwami świata w Lahti (22 lutego – 5 marca).