Pierwszy półfinał był popisem Anglików, którzy znakomicie zneutralizowali siłę ataku obrońców tytułu i potrafili przekuć widoczną przewagę taktyczną w ogromny sukces. Spore znaczenie miał bardzo dobry początek drużyny europejskiej – już w drugiej minucie Manu Tuilagi po nagłym szturmie zdobył przyłożenie dla Anglii, podwyższone przez kopacza.
Prowadzenie 7:0 utrzymywało się długo, na przerwę Anglicy schodzili prowadząc nawet 10:0 (wykorzystany w końcówce rzut karny). Nowa Zelandia zdobyła wprawdzie jedno przyłożenie w drugiej połowie po rzadkim błędzie angielskiej obrony, ale desperackie ataki All Blacks nie powodowały odzyskania kontroli nad meczem.
Kolejne wykorzystane rzuty karne i dobra organizacja gry w obronie dały Anglii zasłużony awans i przerwały trwającą 12 lat zwycięską passę Nowej Zelandii w mistrzostwach świata. Taniec haka, wykonywany zawsze przez rugbystów nowozelandzkich przed grą, tym razem nie miał mocy, nie przestraszył mężczyzn z symbolem czerwonej róży na białych koszulkach.
Anglicy w odpowiedzi na hakę sformowali na boisku wielką białą lierę V - jak victory – i rzeczywiście 80 minut później cieszyli się ze zwycięstwa. W mistrzostwach świata zagrali z Nowozelandczykami po 20 latach przerwy, w edycji z 1999 roku przegrali w rozgrywkach grupowych 16:30.
Do zakończenia mistrzostw w Japonii zostały trzy mecze: drugi półfinał, oraz o brązowe i złote medale. Nie zmniejszyło się zainteresowania lokalnych kibiców grą w rugby, choć oczywiście sięgało szczytów podczas meczów Brave Blossoms, czyli Japończyków. Widownia telewizyjna meczu grupowego Japonia – Szkocja sięgnęła 55 mln (!) osób i to jest rekord trudny do pobicia. Ćwierćfinał Japonia – RPA oglądała niemal połowa kraju. Można śmiało twierdzić, że pierwszy turniej mistrzowski w Azji już odniósł ogromny sukces.