Krzysztof Rawa z Londynu
Spotkanie Petry Kvitovej z Lucie Safarovą nie miało napięcia, jakiego oczekiwano po półfinale. Dwie Czeszki, przyjaciółki z tego samego klubu Agrofert w Prostejovie, obie leworęczne, na co zwracano uwagę, ale jednak z trochę innych tenisowych światów. Petra pokonała Lucie 7:6 (8-6), 6:1 i tak właśnie miało być: szósty mecz i szóste zwycięstwo tej młodszej.
Kvitova, wiadomo, mistrzyni Wimbledonu z 2011 roku po finale z Marią Szarapową. Już wtedy widziano ją na szczytach. Jej trener David Kotyza mówił jednak, że jeszcze trochę nauki przed Petrą, i miał rację, tym bardziej że zdolna dziewczyna z Fulneku miała potem spore problemy ze zdrowiem.
Safarova jest niżej w rankingu, pierwszy raz grała w półfinale Wielkiego Szlema. Już osiągnęła życiowy sukces, dopiero za 37. startem doszła tak wysoko.
Czeski półfinał był ciekawy, dopóki starczyło bojowości Safarovej. Po pierwszym secie może nie wywiesiła białej flagi, ale jakby pomachała białą chusteczką. Być może także dlatego, że czekał ją jeszcze ćwierćfinał debla.