To było chyba jedno z tych spotkań, które tenisistka przegrywa już przed meczem. Juvan wyglądała, jakby wyszła na kort przekonana o nieuchronności niepowodzenia. Świątek grała tymczasem pewnie, skutecznie, wręcz bezwzględnie. Polka w pierwszym secie popełniła tylko jeden niewymuszony błąd i zamknęła go w sześciu gemach.
Tempo spotkania było sprinterskie, jakby nasze tenisistka spieszyła się do poważniejszych wyzwań. Minęło 35 minut, a Świątek w drugiej partii prowadziła już 3:0 i wiedzieliśmy, że mecz chyli się ku końcowi. To był moment Juvan - wygrała gema przy swoim serwisie, szeroko się uśmiechnęła, dostała głośne brawa. Publiczność na Louis Armstrong Stadium doceniła, że Słowenka nie rzuciła ręcznika i mimo widocznej różnicy umiejętności próbowała jeszcze podjąć walkę.
Czytaj więcej
- Jestem zwolennikiem technologii, ale to wszystko zamieniło się w swego rodzaju farsę - mówi And...
Stracony gem okazał się ciekawostką statystyczną. Mecz kilka minut później dobiegł końca. Polka popełniła w całym spotkaniu tylko pięć niewymuszonych błędów i zdobyła 49 punktów, a rywalka - 15. Obie panie wyściskały się serdecznie i wynik skwitowały uśmiechem. Świątek po spotkaniu przyznała, że wygrała ze swoją najlepszą przyjaciółką.
Iga Świątek - Kaja Juvan. Przyjaciółki w Nowym Jorku
To był mecz, który wymagał, aby odłożyć sentymenty na bok, bo obie panie znają się od lat - także prywatnie. Jeszcze we wtorek jadły obiad, żeby kolejnego dnia zdawać dziennikarzom relację ze swojej przyjaźni. - Wspieramy się, rozumiemy, mamy dobrą relację - wyjaśniała Juvan. - Rozmawiamy o wszystkim, to jedna z najszczerszych i najmądrzejszych osób w tourze - dodawała Świątek zapewniając, że na korcie będzie profesjonalnie.