To było chyba jedno z tych spotkań, które tenisistka przegrywa już przed meczem. Juvan wyglądała, jakby wyszła na kort przekonana o nieuchronności niepowodzenia. Świątek grała tymczasem pewnie, skutecznie, wręcz bezwzględnie. Polka w pierwszym secie popełniła tylko jeden niewymuszony błąd i zamknęła go w sześciu gemach.
Tempo spotkania było sprinterskie, jakby nasze tenisistka spieszyła się do poważniejszych wyzwań. Minęło 35 minut, a Świątek w drugiej partii prowadziła już 3:0 i wiedzieliśmy, że mecz chyli się ku końcowi. To był moment Juvan - wygrała gema przy swoim serwisie, szeroko się uśmiechnęła, dostała głośne brawa. Publiczność na Louis Armstrong Stadium doceniła, że Słowenka nie rzuciła ręcznika i mimo widocznej różnicy umiejętności próbowała jeszcze podjąć walkę.