Kilka dni temu po raz trzeci został w Sheffield mistrzem świata w snookerze – najbardziej szlachetnej odmianie gry na stole bilardowym. Nie był z siebie zadowolony. Wprawdzie w jednym z meczów zdobył po raz dziewiąty w życiu maksymalnego breaka – 147 punktów, a finał z Alim Carterem wygrał jak chciał 18:8, ale był tak zły na poziom swej gry, że chwilę po podniesieniu wielkiego pucharu już mówił, nie pierwszy raz, że może skończy karierę. – Jestem weteranem – stwierdził.
Ta kariera właściwie nie powinna się zdarzyć. Urodził się 5 grudnia 1975 roku w Chigwell, na dalekich przedmieściach Londynu. Najważniejszym wydarzeniem młodości O’Sullivana było to, że jego ojciec, także Ronnie, krew irlandzka, został skazany na dożywocie za zabójstwo czarnoskórego ochroniarza w nocnym klubie.
Według syna było tak, że ojciec z kolegą spierali się, kto powinien zapłacić rachunek. Dwaj ochroniarze uznali, że muszą interweniować – jeden rzucił się na O’Sullivana seniora z ciężką popielniczką, drugi z butelką po szampanie. Ojciec chwycił nóż leżący na ladzie baru. Wyrok był surowy, bo sąd uznał, że atak miał także charakter rasistowski. Szansa na przedterminowe zwolnienie przyjdzie najwcześniej w 2010 roku.
Ronnie junior, bardzo silnie związany z ojcem, wpadł w depresję, zaczął pić, palić i brać narkotyki. Rzucił szkołę i całymi dniami grał w snookera. Ojciec przed rozpoczęciem wyroku prosił znajomego, znanego przed laty walijskiego bilardzistę, sześciokrotnego mistrza świata Raya Reardona, by, jeśli to możliwe, poprowadził sportową karierę syna.
Po wygraniu Irish Open został zdyskwalifikowany za stosowanie marihuany. Pierwszy z tytułów mistrza świata zdobył, biorąc prozac